18 marca

Wina i grzech


      Hej, hej! Dzisiaj przychodzę z książką od Wydawnictwa Jaguar, zapraszam dalej!     


     Jeśli seria, to w podobnych, zgranych okładkach, czy nie ma to w ogóle znaczenia i każda może być zupełnie inna?

     Osobiście uwielbiam, gdy serie są wydawane spójnie, mają podobne graficzne okładki, a jednocześnie zawsze mi szkoda, gdy nie są jakieś zaskakujące. Cóż, to chyba podpada pod rozdwojenie jaźni? Dziś więc do głosu dochodzi ta druga połówka, której bardzo podoba się szata graficzna serii Wiccańskie kredo, a jednocześnie rozpacza, że ma inny odcień kremowego tła!

     Marah Woolf kupiła już dawno polski rynek książki swoimi opowieściami, a gdy pojawiła się kolejna seria, czyli właśnie Wiccańskie kredo, to każdy zastanawiał się, czy stworzyła kolejny genialny świat i bohaterów, za którymi tęskni się już w momencie kończenia jednego tomu wiedząc, że przyjdzie trochę poczekać na kolejny. Czy to się faktycznie jej udało?

     "Wina i grzech" jest tomem drugim tomem serii fantastycznej, choć można śmiało polecać ją i fanom romantasy. Czytać trzeba w kolejności, w jakiej są kolejne części wydawane, ponieważ historia jest do tego stopnia spójna, że gdyby to było jedno opasłe tomiszcze, to wcale byśmy nie zauważyli, jako czytelnicy, różnicy.

     Więc powrót do historii niezwykle mrocznej, aczkolwiek teraz czytelnik zostaje wrzucony nieco dalej w ramach czasowych, bo dwa lata później po wydarzeniach z tomu pierwszego. I tutaj celowo nie ma sensu nawiązywać do tego, co to było, co się tam wydarzyło i czy było to w skutkach tragiczne, czy piękne, czy ktoś zginął czy nie, bo spojlerom nie byłoby końca. Natomiast śmiało można zaznaczyć, że Valea, główna bohaterka i zarazem czarownica wraca do miejsca, które nie jest dla niej sielanką i przez to kieruje się głównie emocjami i to właśnie serce wyznacza jej rytm, a nie umysł. Jednocześnie trzeba zaznaczyć, że nie jest to kolejna infantylna nastolatka podejmująca tak głupie decyzje, że aż mierzi, nie, tę postać się zwyczajnie bardzo lubi.

     No i właśnie, w momencie gdy podążamy za Valeą, za jej wyborami i przygodami, to zagłębiamy się niczym w bagno w fabułę mroczną, wręcz momentami gęstą, ciężką i to jest w tej książce, a w zasadzie w tej serii najlepsze. 

     I choć z jednej strony chciałoby się powiedzieć głośno i wyraźnie, że nie ma tu nic nowego, że nie ma nic zaskakującego, to chyba każdy wielbiciel dobrego fantasy chętnie wpadnie w sam środek walki dobra ze złem, prawda? Do tego nie odpuszczające ani na moment napięcie, zagadki, dziwne sojusze, a może i nieco polityki powodują, że ciężko się od niej oderwać.

    Więc jedyne czego chciałabym więcej od tej książki, to więcej elementów zaskakujących, plot twistów i... ekranizacji!

     Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Jaguar.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2019 Wystukane recenzje