Hej, hej! Dzisiaj przychodzę z książką od Wydawnictwa Papierowe Serca, zapraszam dalej!
Jaki macie stosunek do nowo stworzonego gatunku, czy może bardziej podgatunku literackiego, jakim jest romantasy? Czy to oznacza teraz, że albo mamy fantastykę bez wątków romantycznych, albo romans lub erotyk z elementami fantastycznymi? Przecież romans w fantastyce zawsze istniał.
Jedną z książek, które wpisują się w romantasy jest "Broken elf king" i jest to drugi tom serii, którą absolutnie trzeba czytać w odpowiedniej kolejności. Dzieje się w tych powieściach bardzo dużo i są one ze sobą ściśle powiązane. Raczej nie przesadzę jeśli powiem, że gdyby to była jedna książka, to różnicy byśmy nie zauważyli.
Kailani, główna bohaterka ma spory problem. Po tym, jak zaciągnęła pożyczkę, którą doskonale wiedziała, że będzie problem spłacić, musi w końcu stawić czoła konsekwencjom takiego wyboru. A w zasadzie jego braku, bo na szali były leki dla cioci.
W ten sposób dziewczyna trafia na pięć długich lat do królestwa elfów, w którym ma nadzieję w ogóle przetrwać. Cóż z tego, że mogłoby to być iście królewskie życie? No właśnie bo król składa jej propozycję, aby ta była jego fałszywą żoną. Tylko, że serce nie sługa...
Zdecydowanie można powiedzieć, że jest to romantasy. Nie jest to typowa fantastyka, w której dzieje się dużo, mamy ogrom postaci, a świat poznajemy stopniowo, gdyż jest po prostu ogromny. Tutaj skupiamy się na uczuciach.
Kailiani sobie z tymi emocjami nie radzi. Ewidentnie jest postacią, na którą był jakiś pomysł, ale gdzieś po drodze się posypał i momentami można odnieść wrażenie, że jest po prostu dziwna. Jak by złożona z kilku postaci na raz i jak by miała rozdwojenie jaźni. Natomiast Relfie w moich oczekiwaniach miał być twardym, wiedzącym czego chce bohaterem, a okazał się ciepłą kluchą stłamszoną przez traumy. Ale te traumy są tutaj ogromnym plusem, bo w tym miejscu autorka porusza ważne tematy, nieco je przemyca między wierszami. Bardzo ciekawy zabieg.
Ale suma summarum jest to po prostu romans. Nie ukrywam, że zabrałam się za czytanie od razu, jak tylko ją dostałam w swoje ręce i czytnik wręcz palił mi się w rękach tylko po to, żeby mniej więcej w połowie ją porzucić na jakieś dwa tygodnie nie wiedząc czy w ogóle chcę do niej wracać... wróciłam i nie żałuję choć to tylko i wyłącznie lekka, przyjemna rozrywka i fantastyki próżno tu szukać.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Papierowe Serca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz