14 stycznia

Zombie (podobno) są martwe


      Hej, hej! Dzisiaj przychodzę z książką od Wydawnictwa Endorfina, zapraszam dalej!     


     Jak podchodzicie do nietypowych tytułów książek? Są dla Was zaletą czy wadą? Dla mnie zdecydowanie na plus jeśli nie jest to znów taki sam tytuł i trzeba szukać, która to właściwie książka, kiedy wydana i kto jest autorem, ale także wolę gdy tytuły są tłumaczone, a nie zostawiane w obcym języku.

     Magia. Jak cudowna potrafi być i niszczycielska jednocześnie, prawda? Dlatego w pewnym miasteczku zamknięto do niej wrota i ustanowiono strażników. Jednak nikt ich nie widział i niektórzy zaczynają wątpić w ich istnienie. Sid i jej bliscy stają jednak przed wielkim wyzwaniem, bo jeden z jej braci pewnego dnia zaczyna zachowywać się dziwnie. Wymyka się po kryjomu, odbiera telefony tak, by nikt nie słyszał o czym i z kim rozmawia. Okazuje się, że został wybrany na strażnika magii. 

     Wszystko zostałoby w normie gdyby nie to, że ktoś otwiera wrota do magii i zaczyna się to dziać niekontrolowanie. Zagrożenie rośnie i mieszkańcy miasteczka zaczynają się bać tego, co może ich czekać.

     Wszelkiego rodzaju młodzieżówki są opowieściami, które dorośli lubią pomijać, bo są w nich nastolatki, bo to książki dla młodzieży, ale to nieprawda. Wydano mnóstwo powieści, które zdecydowanie wpasują się w gusta także dorosłych i jedną z nich jest "Zombie (podobno) są martwe".

     Jeśli martwicie się o niedojrzałych bohaterów czy o kolejną opowieść o uczeniu się władania magią, to jesteście w ogromnym błędzie. Tutaj mamy siedemnastolatkę bardzo inteligentną, a świat, w którym przyszło jej żyć musi wraz z innymi przed magią ochronić.

     Natomiast, jeśli chcieliście tytułowych zombie, to jest ich tutaj bardzo mało i szczerze mówiąc spodziewałam się jednak, że będą jednym z głównych elementów, ale niestety nie.

     Jeśli chodzi o samą akcję, to mknie ona bardzo szybko. Mamy długie rozdziały, całkiem konkretną ilość stron, bo ponad pięćset. A jednak skupione wszystko jest na zapobieganiu złu, na obronie. Gdzie wątki na temat bohaterów, te poboczne, może zahaczające o jakieś ciekawostki?

     Zdecydowanie największą zaletą jest główna bohaterka i to, że z jej perspektywy opowiedziana jest historia, ale to książka, o której zapomina się w momencie zamknięcia jej tuż po skończeniu lektury.

     Jako oderwanie od ciężkich klimatów i typowa rozrywka sprawdzi się z pewnością, ale nie miejcie wobec niej wielkich oczekiwań, bo ich zwyczajnie nie spełni.

     Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Endorfina.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2019 Wystukane recenzje