30 stycznia

Zaśnij, diabeł patrzy


      Hej, hej! Dzisiaj przychodzę z książką od Wydawnictwa Znak Koncept, zapraszam dalej!     


     Lubicie gdy okładki serii są ze sobą zgrane graficznie, ale także tytuły są wręcz rozpoznawalne dla danego cyklu?

     Cyryla Sone pewnie sporo osób kojarzy z jego serii z prokuratorem Konradem Kroonem. Chyba każdy kto sięgnął po te książki sprawdzał później skąd wziął się w ogóle autor. A to czynny śledczy i publikuje pod pseudonimem, co w zasadzie nie byłoby dziwne, gdyby nie to, że można znaleźć jego zdjęcia. A może one także nie są prawdziwe?

     Prawo Dunli. Taką nazwę nosi nowa seria spod pióra Cyryla Sone i to miejsce, do którego w pierwszej jego części zmierza pewien pisarz. Po drodze zabiera ze sobą autostopowiczkę, a następnego dnia zostaje ona znaleziona martwa. Sam nic nie wie, a noc była upojna, także pełna alkoholu. Postanawia więc, że tę zagadkę rozwiązać musi we własnym zakresie. Natomiast miasteczko jest małe, ociekające cierpkim klimatem społeczności zamkniętej, niechętnej do pokazywania swoich tajemnic. I gdyby tego było mało, to przychodzi nocą diabeł...

     Spodziewałam się raczej dreszczowca i przyznam szczerze, że z pełną premedytacją nie czytałam opisy z tyłu okładki aby pozwolić na zaskoczenie i na przepadnięcie w treści. Okazało się, że to pełnokrwisty kryminał i to ten z najwyższej półki. Mimo, że sposób, w jaki autor uknuł intrygę, jak pokazał małą społeczność i jak klasycznie podszedł do tematu śledztwa, nie przeszkodziło w cieszeniu się fabułą. A ta jest niepokojąca, powodująca, że po plecach przebiegają dreszcze. Momentami wręcz trzeba sobie zrobić chwilę przerwy na złapanie oddechu, a później jak narkoman ląduje się z powrotem w samym środku akcji.

     Po serii, w której mieliśmy okazję poznać ciekawą postać prokuratora dostajemy pisarza. Nie jest to postać, do której pała się sympatią, bo jako kobieciarz (delikatnie mówiąc) jest on momentami po prostu irytujący niczym stary wujek opowiadający sprośne żarty. Ale jest też inteligentny, dociekliwy i zapadający w pamięć.

     Mam to szczęście, że dość późno zabrałam się za tę książkę i otrzymałam jedną paczką z Wydawnictwa oba tomy więc mogę od razu przeczytać kolejny i dowiedzieć się, co jeszcze wykluło się w wyobraźni autora, a przy tym zastanowić się nieco, jak wielki wpływ może mieć jego praca na to, co tworzy w swoich powieściach.

     Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Znak Koncept.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2019 Wystukane recenzje