Hej, hej! Dzisiaj przychodzę z książką od Wydawnictwa Zysk i S-ka, zapraszam dalej!
Chętniej sięgacie po dłuższe książki, czy na przykład po krótkie formy, jak opowiadania? A co jeśli autor najpierw pisze właśnie krótkie opowiadania do czasopism, a później tworzy powieść? Sięgacie po takowe z ciekawości?
Lavie Tidhar to pisarz, o którego istnieniu można było usłyszeć już wcześniej za sprawą tego, że pisał do czasopisma Fantastyka. Gdzieś w między czasie pojawiały się i dłuższe formy, ale to chyba właśnie "Noem" sprawił, że więcej czytelników zaczyna się jego twórczością interesować.
Przenosimy się w przyszłość. Jak można się spodziewać, spotkać w niej można już na każdym kroku maszyny i te są niezwykle inteligentne. Do tego stopnia, że same zastanawiają się nad sensem i go poszukują.
Tytułowy Neom jest megamiastem, w którym jedni widzą dom, a inni bramę do kosmosu i to właśnie tam chcieliby się znaleźć. Choć Neom to wizja utopijna, to tylko dla nielicznych... nie nadają się tam ani starzy ludzie, ani stare roboty. Ale pewnego dnia pojawia się zardzewiały robot pragnący wyruszyć na poszukiwanie złotego człowieka, a ten podobno miałby zagrażać wszystkim, choć do tej pory był tylko mitem.
Podobno autor wraca do uniwersum ze swojej poprzedniej książki, czyli "Stacji centralnej". Dla mnie to totalna nowość, bo do tej pory w ogóle nie znałam twórczości autora, ale już wiem, że chętnie sprawdzę, co w jego głowie siedzi. Choć "Neom" to krótka opowieść, to już z klasyki sci-fi wiemy doskonale, że te liczące niecałe trzysta stron historie potrafią zawierać w sobie wszystko i być w zupełności kompletne. Ta taka właśnie jest.
Mamy przekrój bohaterów, od tych ludzkich, po roboty, gdzie te są tak inteligentne i tak pragnące czegoś więcej, że można się wystraszyć tego, jak faktycznie przyszłość miałaby wyglądać i jak mielibyśmy z nimi żyć na jednej planecie. No właśnie na jednej? Jeden z głównych bohaterów, sierota bez funduszy pragnie opuścić Ziemię, ale do tego celu musi udać się na poszukiwanie czegoś, co mu to umożliwi. Czy mu się uda?
Spodziewałam się, że ta książka będzie wciągająca, intrygująca, gdzie dystopia i utopia są tak blisko siebie, że można w pewnym momencie się zdziwić, ale dostałam książkę, od której chcę zdecydowanie więcej. Niby jest kompletna, niby jest w niej wszystko, czego wielbiciel sci-fi mógłby chcieć, a jednak mam niedosyt. Ten świat mógłby być miejscem, w którym wiele się dzieje, mamy wiele postaci i to w opasłym tomiszczu, a tak? Książka na jedno podejście, bo oderwać się od niej nie da, a stron ledwie dwieście pięćdziesiąt.
Roboty, ich postrzeganie świata i po drugiej stronie ludzie, którzy niekoniecznie chcą z nimi działać, a jednak traktują je tak samo. Bo jak nazwać odrzucanie starych, pordzewiałych maszyn i tak samo starych ludzi? Czy oni nie są już nic warci?
Autor porusza struny w sercu czytelnika, o które bym go nie podejrzewała, a jednak daje do myślenia. Bać się przyszłości czy nie? A starości?
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Zysk i S-ka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz