Hej, hej! Dzisiaj przychodzę z książką od Wydawnictwa Zysk i S-ka, zapraszam dalej!
Jak podchodzicie do autorów, którzy sięgają po różne gatunki? Jeśli ktoś potrafi opowiadać, to tylko kwestia dobrze wykonanego research, a może jednak trzeba mieć nieco talentu do tworzenia historii?
Mika Modrzyńska zahacza o różne gatunki literackie. Jej debiutem była książka obyczajowa, w między czasie wydała powieść fantastyczną, a teraz rzuciła czytelnikom na stół... kryminał. Z jednej strony cieszy wszechstronność, ale z drugiej, czy to aby na pewno możliwe aby w każdym gatunku czuła się dobrze?
Dom, w którym się nie przelewa i generalnie nie jest kolorowo? Do tego wieś, mała społeczność, wszyscy wiedzą o wszystkich dosłownie wszystko. Czego brakuje aby nastolatka nie mogła sobie z tym wszystkim poradzić, przemocy domowej? No właśnie niekoniecznie, bo nie każdy musi spaść na dno, by chcieć coś zmienić. W ten sposób trzynastoletnia dziewczynka znika. Czy ktoś się tym przejął? Nie, każdy z mieszkańców uznał to za ucieczkę. No, prawie każdy, bo główna bohaterka, Stefania, obiecała jej, że zrobią to razem, ale stchórzyła.
Po latach zostaje znaleziono ciało Martyny więc i Stefania pod byle pretekstem wraca do maleńkiej wioski by poprowadzić własne śledztwo mając wrażenie, że policja albo jest bezradna, albo nie chce być skuteczna...
Z jednej strony to kryminał, gdzie mamy od razu ciało, śledztwo, a do tego włącza się w poszukiwanie prawdy także bohaterka, której zapewne ciąży to wszystko na sumieniu i do tego wciąga małą społeczność w swoje próby dowiedzenia się co tak naprawdę zaszło lata temu, a z drugiej to obyczajówka. Nie można tego nazwać thrillerem, ani kryminałem w pełnej krasie, bo odczuwa się, że śledztwo i zaginięcie dziewczynki jest tylko dodatkiem.
Stefania chce przede wszystkim rozliczyć się z przeszłością, a także uciszyć własne wyrzuty sumienia. Jednak zamiast pociągnąć wątek, skupić się na śledztwie i małej społeczności, nagle zaczynają pojawiać się kolejne ciała.
No właśnie, główna bohaterka jest tutaj najważniejszą postacią i jednocześnie najlepiej wykreowaną. Dokładanie na siłę partnera, do tego przystojnego niekoniecznie ma sens. Tak samo rozpoczynanie wątku małej, zamkniętej społeczności, a później porzucanie go jak gdyby nigdy nic. Cała atmosfera niepokoju, niedomówień i tajemnic zwyczajnie pryska.
Po tytule także spodziewałam się zupełnie czegoś innego, a jest on... "z czapy". Dosłownie nie wnosi nic do fabuły, według mnie.
I choć bardzo lubię pióro autorki, dopracowanych bohaterów, to jest to już kolejna książka, gdzie widać, że był pomysł, ale tylko na początek opowieści i brak zdefiniowanego zakończenia. Przez to się to wszystko rozjeżdża i ma się odczucie, że treść jest wyciągana na siłę. Może lepiej by było gdyby stworzyć opowiadanie zamiast na siłę dociągać tekst do tych trzystu stron?
Podsumowując, nie jest to powieść, którą poleciłabym każdemu i w zasadzie ciężko stwierdzić czy bardziej fanom kryminałów podejdzie, czy tych, którzy wolą obyczajówki. Zdecydowanie dla samego warsztatu, pomysłowości autorki warto na sobie sprawdzić czy coś kliknie lub potraktować to jako czystą rozrywkę bez żadnych wymagań.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Zysk i S-ka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz