25 października

Swallow. Nadzieja matką głupich.


      Hej, hej! Dzisiaj przychodzę z książką od Wydawnictwa Jaguar, zapraszam dalej!     


      Zdarza się Wam sięgnąć po książki z jednej serii w losowej kolejności? Mi tak, ale też dzięki temu poznałam kilku cudownych autorów, bo wybierałam książki w księgarniach w ciemno, okazywało się, że to któryś tom serii i musiałam już nadrobić wszystkie.

      Seria Swallow jest z kolei tą, po którą sięgnęłam z polecenia osoby z wydawnictwa i nie żałuję. Co prawda mam jeden zasadniczy problem, bo zanim napiszę recenzję, to w zapowiedziach jest już kolejna część i to zdecydowanie dla mnie za szybko, ale to już inny temat.

      No właśnie, bo ta czerwona okładka należy do tomu drugiego. Pierwsza była niebieska, a trzecia żółta. Oprócz tego oczywiście pasują do siebie wizualnie, co jest ogromną zaletą i każda ma te przepiękne złote tłoczenia.

     Czytać należy w odpowiedniej kolejności więc od razu uprzedzam o możliwych spojlerach.

     Wiele wątków rozpoczętych w pierwszej części i niedokończonych teraz zostaje poruszone w części drugiej. Można lepiej zrozumieć działania bohaterów, które wcześniej wydawały się dziwne, niczym nie poparte i mogły irytować. No ale razem z tym wszystkim wypływają także tajemnice. 

     Autorka zdecydowanie stawia na to, aby wcisnąć w czytelnika jak najwięcej emocji i to często skrajnych. Pierwszy tom był zdecydowanie bardziej nastawiony pozytywnie mimo trudnych sytuacji, ale tutaj już nieco lecimy w dół. I to też sugeruje dopisek do tytułu, gdzie w zasadzie znając tom pierwszy można się już nastawić na to, co będzie i w tym.

     Na plus bohaterowie i fabuła, na którą widać, że autorka miała pomysł od początku, do końca. Nie ma kombinowania co zrobić, nie ma nagle powodu by rozstać się z serią, bo pierwsza część była świetna, ale dalej lecimy na oparach.

     Choć to młodzieżówka, to należy pamiętać, że wiele w niej trudnych tematów i może zszargać człowiekowi nerwy. Śmierć czy samobójstwo są tutaj poruszane bez żadnego tabu.

      Żeby już nie rozpływać się w samych superlatywach, to muszę ponarzekać na narrację. Jeden bohater, czy dwóch aby poznać perspektywę to idealna liczba, ale więcej? Podziwiam, że sama autorka się nie pogubiła w tym wszystkim, ale mi się zdarzało zastanawiać, w którym momencie moje skupienie poleciało na łeb, na szyję.

     I mimo to jest to naprawdę świetna książka, wielostronicowa, a nie tylko opowiastka na niecałe trzysta stron i to z dużą interlinią i czcionką. Wciąga na wiele godzin i zdecydowanie tak powinno być.

     Polecam!

     Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Jaguar.



1 komentarz:

Copyright © 2019 Wystukane recenzje