05 września

Magia domowa


      Hej, hej! Dzisiaj przychodzę z książką od Wydawnictwa Prószyński i S-ka, zapraszam dalej!     


      Książki z szeroko pojętej fantastyki. Wolicie te bardziej cozy, czy raczej brutalne, gdzie leje się krew litrami, a walka o przetrwanie trwa przez cały czas?

      Fantastyka potrafi być kojąca, dająca wrażenie, że wpadło się do świata magii niczym wróżka i wszystko jest cudowne, kolorowe, a problemów niemal nie ma. No i mamy też powieści czy ekranizacje mrożące krew w żyłach. Brutalne, często wręcz odrażające, gdzie zdarza się, że nawet i latają flaki po ścianach.

     Fin, główny bohater, nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak pojawia się nagle na królewskim dworze i koniecznie chce gotować dla króla. Potencjalni współpracownicy są w lekkim szoku zwłaszcza gdy ten mówi im, że gdy będzie w kuchni i będzie gotował, to chce przebywać w niej sam. Okazuje się, że Fin wykorzystuje magię by wokół roztaczać iście rodzinną atmosferę. Jednak ta sielanka trwać wiecznie nie może i chłopaka dopada po prostu życie. Odzywa się przeszłość, a na dworze królewskim wplątuje się w całe mnóstwo różnych spraw, w tym oczywiście także spiski, ploteczki... to kim właściwie jest ten człowiek i skąd się wziął?

     Pierwszy tom serii, która zapewne zawładnie sercami czytelników. Dosłownie można wziąć kocyk, rozsiąść się w fotelu, wziąć tę książkę, herbatę i zapaść się w cudowny świat na dobre kilka godzin i nie pozwolić się z niego wyrwać.

     W środku mnóstwo gotowania, ale także bohaterowie z krwi i kości, którzy mimo, że żyją w świecie, gdzie magia pozwala im na to by było miło i rodzinnie, zamiast być wskaźnikiem prowadzącym do wojny po władzę. I każde z nich jest inne, a jednocześnie czuć, że autorka włożyła w każde mnóstwo serca, energii i chciałoby się z nimi spędzić jeszcze więcej czasu.

     To bardzo ciepła, wręcz kojąca historia więc śmiało można za nią chwycić w momencie gdy potrzeba człowiekowi właśnie odrobiny utulenia i pokazania, że choć magiczny, to świat jaki stworzyła Emilie Nikota jest absolutnie i niezaprzeczalnie cudowny. No i na dokładkę te dania, które niemal pachną z papierowych stron!

     Pozostaje czekać na drugi tom, który już niebawem, a później, z tego co już chyba wiadomo, także na trzeci. Także jest szansa na to, że towarzystwo Fina zostanie z czytelnikami jeszcze przez jakiś czas!

     Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka.



1 komentarz:

  1. Dla mnie cozy fantasy to zawsze bardziej baśń. Od czasu do czasu lubię, ale to jednak nie to co high fantasy.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2019 Wystukane recenzje