Hej, hej! Dzisiaj przychodzę z książką od Wydawnictwa Jaguar, zapraszam dalej!
Jak często zdarza się Wam sięgnąć po książkę z gatunku, któremu nie ufacie? Ja tak mam z wszelkiego rodzaju romansami, komediami romantycznymi, a nawet obyczajówkami. Problem polega na tym, że często są to erotyki upchnięte w słodką okładkę i opis. Dlatego, gdy na horyzoncie pojawiła się "Miłość i czekolada" musiałam sprawdzić czy jest faktycznie przesłodkim romansem.
Śliczna, słodka, różowiutka okładka z Paryżem w tle i blurb głoszący głośno i wyraźnie, że to przesłodki romans. Jeśli jeszcze założyć, że nie jest to kolejna schematyczna komedia romantyczna, to możliwe, że będzie to jedna z ciekawszych książek tego roku w tym właśnie gatunku.
Whitney, główna bohaterka, wyjeżdża do Paryża na wymianę szkolną. Dziewczyna od lat marzyła o tym, żeby zamieszkać w tym mieście i już od pierwszych momentów jest nim szczerze zauroczona. Czytelnikowi od razu uśmiech pojawia się na twarzy, bo autorce udało się oddać te uczucia tak, że czuć, jak by się siedziało w jednym samochodzie z Whitney, przemierzając Paryż.
Już w szkole okazuje się, że pierwszy dzień jest dość trudny. Jej lektor to chłopak, który wcale nim zostać nie chciał, a współlokatorki oczekiwały, że będą mieszkać ze swoją przyjaciółką, a nie obcą dziewczyną. Whitney się jednak nie poddaje i z każdym dnie, a w zasadzie to z każdą godziną, jest coraz lepiej.
Zwiedzanie Paryża staje się zupełnie inne niż Whitney planowała, a to wszystko za sprawą przystojnego piłkarza.
W momencie, kiedy byłam mniej więcej po stu stronach lektury już czułam, że cała książka będzie bardzo nastawiona na komfort. Byłam przekonana, że będzie lekka i faktycznie super słodka. A po skończonej lekturze już mogę powiedzieć, że to faktycznie nareszcie wśród ostatnio wydawanych na tony eratykach, komedia romantyczna pełną gębą!
Mimo, że bohaterka, to zaledwie licealistka, to jest bardzo dojrzałą osobą, ma zaplanowane sprawdzenie wielu miejsc w mieście, które od dawna było jej marzeniem, a to, że ktoś zaburza tę wizję dodaje tylko smaczku przy poznawaniu kolejnych elementów miasta. Bo jako czytelnicy należałoby sobie stworzyć własną listę miejsc do odwiedzenia, taką jak miała Whitney, tylko już uzupełnioną o wszystko, co można znaleźć w tej książce.
Zwiedzanie śladami Whitney stało się nagle obowiązkowe, a nazwisko Stringfield symbolem tego, że za słodką okładką faktycznie kryje się cudowna opowieść kojąca serce i duszę. Jestem nią absolutnie zachwycona i polecam na gorszy czas, na relaks, a może nawet żeby zabrać ją do wanny.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Jaguar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz