Hej, hej! Dzisiaj przychodzę z książką od Wydawnictwa Znak, zapraszam dalej!
Bardzo długo zbierałam się do napisania o "Nie to miejsce, nie ten czas", bo okazuje się, że to zupełnie coś innego, niż zakładałam przed przeczytaniem. I choć znałam wcześniej wydane w Polsce powieści tej autorki, to byłam przekonana, że to będzie coś w jej stylu, co już nam, co lubię i po co chętnie sięgam. Czy się pomyliłam?
Jak pewnie doskonale zauważyliście, ta książka wyskakiwała w pewnym momencie z lodówki, wszędzie było o niej głośno więc siłą rzeczy każdy się zastanawiał czy faktycznie jest godna uwagi, czy to tylko promocja. I mnie też przemknęło przez myśl, że trzeba sprawdzić na własnej skórze co kryje się za tą świetną okładką. Bo okładka to mnie kupiła od razu, nie czarujmy się.
Wyobraźcie sobie sytuację, w której w nocy wyczekujecie powrotu syna do domu, a gdy już go widzicie niedaleko, to nagle zabija on człowieka, a kiedy budzicie się kolejnego dnia znów jest wczoraj i znów ta sama sytuacja. A później ponownie cofacie się w czasie o kilka dni, o sto dni i tak w kółko, niczym w pętli czasowej. Tak właśnie ma nasza główna bohaterka i zastanawia się za każdym razem czy jej syn już siedzi w więzieniu, czy w ogóle da się znaleźć w przeszłości przyczynę tej sytuacji. Joy stara się rozwikłać tę zagadkę i szuka usilnie pomocy, a czy jej się uda, czy utknęła w tej sytuacji?
Ta książka to istny majstersztyk. I to w każdym calu. Sytuacja dziwna, makabryczna, bo jak inaczej nazwać patrzenie na nastolatka, który tuż pod domem zabija przechodnia? Choć cofanie się w czasie to lekkie sci-fi, to jednak wplecione w fabułę w taki sposób, że trzyma w napięciu przez cały czas. W między czasie pojawia się też śledztwo, które ma pokazać, że nie wszystko i nie wszyscy są tacy, jak się wydają.
I faktycznie muszę przyznać, że przez cały czas towarzyszy podczas czytania swego rodzaju niepokój, ale też napięcie i ciekawość, jak to wszystko się skończy, a na szczęście autorka wybrnęła i na końcu wszystko się układa w jedną, spójną całość. Od pomysłu, po finisz powieści widać, że wszystko poszło dobrze, nigdzie się McAllister nie potknęła.
Na koniec dodam, że wiem i rozumiem dlaczego niektórym czytelnikom tak trudno przychodzi zrozumienie i polubienie głównej bohaterki, bo momentami wydaje się wręcz... głupiutka, ale myślę, że tu chodziło o to, że w pewnym momencie, w nieracjonalnej sytuacji można w końcu zwariować i przestać wierzyć we wszystko, co do tej pory było dla człowieka oczywiste.
Świetny thriller, choć dziwny i inny niż te, które znamy. Widziałabym jego ekranizację w postaci serialu!
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Znak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz