Lisa Gardner to jedna z tych autorek, po której książki sięgam w ciemno. Chociaż nie zawsze tak było, bo jednak nie było nam po drodze od samego początku. Sięgnęłam po jedną z jej książek i praktycznie od razu ją odłożyłam, bo nie mogłam się w nią wgryźć, nie podobała mi się ani trochę. W ten sposób po około stu stronach wylądowała na półce. Po jakimś czasie jednak postanowiłam dać drugą szansę, bo czytałam same pozytywne opinie, a oceny jej powieści są naprawdę dość wysokie. Przepadłam zupełnie i teraz niemal każdą jej książkę uwielbiam. Niemal. Czy w takim razie "Kochać mocniej" jest jedną z nich?
Ta książka to piąty tom serii z detektywa D.D. Warren w roli głównej i według mnie najlepiej jest czytać tę serię w odpowiedniej kolejności. Wątki są ze sobą powiązane i często decyzje czy zachowania można zrozumieć o wiele lepiej jeśli czytało się poprzednie tomy. Dlatego też uprzedzam, że może się okazać, że zrobię niechcący spojler.
Do celu. Tym razem detektywa Warren musi zmierzyć się ze sprawą, w której główną podejrzaną jest policjantka. Kobieta zastrzeliła swojego męża i choć pewne dowody i jej zeznania wskazują na to, że zrobiła to w obronie własnej, to jednak jest to bardzo dziwne. I gdyby nie fakt, że zaginęło też małe dziecko, to pewnie sprawa potoczyłaby się sprawnie na korzyść policjantki. Niestety, wszystko się komplikuje, bo nikt nie wie lub nie chce powiedzieć gdzie jest sześciolatka. Czy kobieta, która zabiła swojego męża mogła to zrobić z zimną krwią i skrzywdzić także własne dziecko? Wszystko to w gęstej otoczce policyjnych układów i przysług pokazuje, jak wiele można ugrać samymi znajomościami.
"Kochać mocniej" to zdecydowanie bardziej thriller niż kryminał, ale dla mnie to akurat ogromny plus ze względu na to, że w tych drugich często śledztwo się ślimaczy, przyglądamy się jako czytelnicy pracy śledczych, dowodom, przesłuchaniom i nie ma tego końca, a w dreszczowcu od samego początku zaszczepiona zostaje niepewność i lęk.
W taki właśnie sposób od pierwszych stron książki czytelnik ma poczucie, że sprawa jest w zasadzie oczywista i powinna być szybko rozwiązana, ale za moment autorka podkłada kolejne fakty, dziwne zdarzenia, zaginięcie dziecka i już wcale nie jesteśmy pewni kto jest tym złym, a kto dobrym.
Nie pomaga też fakt, że policjantom z zasady powinno się ufać, a tutaj właśnie funkcjonariuszka jest wplątana w bardzo dziwne zabójstwo choć twierdzi, że się broniła.
D.D. Warren nie jest tutaj pomijana w kwestii jej życia osobistego, co według mnie jest zawsze zaletą. Sprawdzamy co u niej słychać nie tylko zawodowo, ale właśnie też prywatnie. Jest to o tyle ciekawa postać, że została przez Gardner stworzona tak, byśmy czuli do niej szacunek, ale też mieli wrażenie, że skądś ją znamy.
Cała książka to konkretny, porządny thriller, po którym jeszcze długo się myśli o policji, o ich układach, o tym jak za sobą stoją murem i czy gdyby faktycznie któreś z nich popełniło przestępstwo, to czy nie kryli by siebie nawzajem.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Sonia Draga.
Bardzo lubię thrillery, więc jestem zdecydowana ściągnąć po po tę książkę.
OdpowiedzUsuń