Hej, hej, dzisiaj przychodzę do Was z książką od wydawnictwa Prószyński i S-ka, zapraszam dalej!
"Zamieć" to drugi tom z serii z Eweliną Zawadzką i również druga książka w dorobku Zuzanny Gajewskiej. Pierwsza jak na debiut była naprawdę ciekawa, ale czy autorka utrzymała poziom lub go podniosła?
Po części pierwszej, czyli "Burzy" miałam dość spore oczekiwania, bo jednak po dobrym starcie kibicowałam autorce w rozwijaniu się i bardzo liczyłam na to, że ta będzie jeszcze lepsza. Nie zawsze to dobrze, bo można się nieźle zdziwić i niestety rozczarować... chociaż równie dobrze może okazać się, że jest tylko coraz lepiej.
Zacznijmy od fabuły. A ta, co ważne, jest kontynuacją "Burzy" i mimo, że pewnie by nie było problemu ze zrozumieniem co i jak, to jednak szkoda byłoby sobie spojlerować czytając w odwrotnej kolejności.
Ewelinę, główną bohaterką, pochłaniają przygotowania do Świąt i do ślubu przyjaciół. Mimo, że miała już być dobrze i miała zapomnieć o zdarzeniach z poprzedniej części, to jednak wszystko zaczyna się sypać. O tym, co się działo w "Burzy" nie będę nawet wspominać aby nie psuć przyjemności z czytania. Tym razem Zawadzka wpada w wir nieszczęść. Prywatnie z byłym partnerem toczy bój o córkę i on ją zabiera na święta, co jeszcze kobietę załamuje. Rodzina nie jest jednak skłonna jej współczuć i rozwija się z tego konflikt i kolejne zmartwienie naszej głównej bohaterki. Ale, pomijając te prywatne rozterki, kobieta musi zmierzyć się z problemem, który wniknął z tragicznie zakończonej sesji młodej pary. Panna młoda zostaje zamordowana i znaleziona z nożem w klatce piersiowej. Tutaj pojawia się podejrzenie, że partner Eweliny może być w nie wmieszany.
Bardzo pozytywnie się zdziwiłam, bo autorka pokazała pazur i to, że pisarsko się rozwinęła niezwykle szybko. Dosłownie między dwiema książkami jest przepaść i to na korzyść właśnie tej drugiej. Czyżby wydanie debiutu i dobre opinie dodały skrzydeł?
Bohaterowie są o wiele ciekawiej skonstruowani. Każdy wyrazisty i, o ile w pierwszy tomie miałam poczucie, że zostali stworzeni właśnie na potrzeby fabuły, to tutaj już to uczucie zniknęło i zostało zastąpione przyjemnym odczuciem, że się ich zna od lat. Automatycznie, jako czytelnik, nawiązałam z nimi bliższą więź.
Mimo, że to jedynie 330 stron powieści, to faktycznie uważam, że to wystarczająco i gdyby było więcej, to prawdopodobnie pojawiłoby się lanie wody. Autorka włożyła w tekst wszystko, co było potrzebne i stworzyła atmosferę napawającą niepokojem, co dla tego typu powieści było, uważam osobiście, niezbędne.
Nie da się przy czytaniu "Zamieci" nudzić. Akcja mknie szybko i bez zbędnego przeskakiwania do wątków pobocznych. W sumie, można ją śmiało przeczytać na jedno podejście.
Podsumowując, warsztat autorki zdecydowanie został rozwinięty i aż przyjemnie się patrzy na to, że kolejna polska autorka pisze naprawdę świetne powieści.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz