Hej, hej! Słyszeliście o "Północna utopia Hitlera"? Mam dzisiaj o niej dla Was kilka słów, zapraszam dalej!
Kiedyś bardzo mocno zaczytywałam się w dosłownie każdej książce jaką znalazłam w bibliotece na temat II Wojny Światowej. Od Hitlera, po łodzie podwodne, bomby, sztolnie. Fascynowało mnie to ogromnie i trafiałam, tak szczerze mówiąc, na same perełki. Dlatego, gdy zobaczyłam w ofercie wydawnictwa Wielka Litera "Północną utopię Hitlera" ponownie zapragnęłam wrócić do tego typu lektur. Czy było warto?
Akurat ta konkretna książka jest nieco inna, bo akcja dzieje się w Norwegii więc odchodzimy nieco od wojennych, bliskich rejonów. Niemcy wymyślili sobie, że na północy stworzą miasto idealne i Norwegia została zamieniona w ten sposób w jeden wielki plac budowy. To kolejna utopijna myśl przewodnia ludzi, którzy chcieli aby świat był, według nich, wspaniały i idealny, bez mankamentów. I jak się pewnie domyślacie i wiedząc jakie Hitler ma zapędy, miało to pomóc w zbudowaniu czystości rasowej. W końcu to do tego właśnie dążył.
Nie jeden i nie dwa filmy czy seriale już się pojawiły obrazujące nam wyobrażenie tego, co by się wydarzyło, gdybyśmy w tej chwili patrzyli na nazistowskie swastyki na co dzień. Autor tej książki również postanowił właśnie taki obraz czytelnikom przedstawić i powiem Wam, że wyszło mu to bardzo dobrze.
Podczas czytania człowiek gdzieś tam ucieka od wojny i przychodzi ciekawość tego, jak ci ludzie myśleli, co nimi kierowało i jak teraz by mogło to wszystko zupełnie inaczej wyglądać. Czy świat byłby na sposób hitlerowski... utopijny?
Ja jestem zachwycona, mimo że czytanie tej książki zajęło mi dość dużo czasu, bo jest przepięknie wydana, oprawę ma grubą, solidną, ale przy tym jest zwyczajnie dość ciężka. Ale warto ją przeczytać i przypomnieć sobie jak dobrze być wolnym człowiekiem, a jak tragicznie mogłoby być gdyby ktoś z nas był nieidealny dla Hitlera.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Wielka Litera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz