Hej, hej! Sięgacie czasem po audiobooki? Ja niestety, mimo wielu prób, nie potrafię się do nich przekonać, ale dzisiaj nie o tym, a o... książce ze zdjęcia!
"Wnyki" to druga książka Michała Śmielaka, po "Znachorze" jaką miałam okazję przeczytać. Znacie tego autora? Jeśli nie, to znajdziecie również u mnie, na blogu, opinię o jego poprzedniej wydanej książce, a dzisiaj opowiem Wam o tej najnowszej, która premierę miała niecały miesiąc temu. Czy to jedna z tych wrześniowych, które warto przeczytać i mieć na swojej półce?
Co mnie do tej książki przyciągnęło? Karkonosze, bo akcja rozgrywa się we Wnykach, czyli właśnie w górskim, malowniczym klimacie. I tu kończą się te pozytywne aspekty maleńkiej społeczności, bo w samym jej środku jest kościół, zwany Kościołem Chrystusa Mściwego. Co to oznacza? Podobno właśnie tam, sam cudowny, wspaniały Zbawiciel schodzi z krzyża by wymierzać sprawiedliwość w sposób dość brutalny. Już się zastanawiacie czy to aby nie jakiś dziwny horror? A no nie, bo kryminał!
Wszyscy mieszają się właśnie tak specyficznie z kościołem, bo znika młody ksiądz, który przyjechał do Wnyków na urlop, śledztwa podejmuje się człowiek, który niemal został księdzem, a poprowadzenie tego śledztwa prosi bisku, jego wuj. Może być dziwniej? A no tak, bo do tej maleńkiej miejscowości księża są zsyłani za różne występki i brak zaufania do nich ich zwierzchników i parafian.
Śmielak nieco sobie kpi z wiary, a z drugiej strony mocno broni osób, które tak bardzo się w nią zagłębiają. Z takiej mieszanki powstał bohater, który jest mieszaniną sprzeczności. Niemal ksiądz, a jednak przestał wierzyć, przez to powoduje zwątpienie u innych. Co ciekawe, swojego przyjaciela wspiera w wierze, mimo, że sam sieje zamęt. Za to na śledczego się nadaje, bo jest zawzięty, dociekliwy i uparty.
Ta książka jest specyficzna i przede wszystkim nieco inna niż kryminały, które znamy, bo jednak temat tabu, którego można by było się obawiać, autor potraktował jako fundament powieści. Napisana jest tak, że nie ma się wrażenia, żeby Śmielak był po którejś ze stron, czy to po stronie wiary, czy wręcz przeciwnie, a jeszcze nadaje wiele znaczeń słowom, jak choćby tytułowi i przez to czyta się z zafascynowaniem, bo fabuła jest przemyślana bardzo dokładnie.
To nie jest książka dla każdego, a jeśli po nią macie zamiar sięgnąć, to podejdźcie do niej z dystansem, bo nie chodzi w niej o to, żeby obrażać, a żeby zainteresować, dziwić, bo pokazuje Kościół od tej gorszej strony, a nie jako coś wspaniałego, świętego i godnego jedynie wielbienia. Polecam!
Jakoś specjalnie nie mam ochoty czytać tej książki.
OdpowiedzUsuńPrzypomina mi to trochę serię "Ja, Inkwizytor", ale bez przeczytania książki trudno by mi było powiedzieć, czy to przypadek czy działanie zamierzone. Mnie potrafią obrazić tylko książki, w których na brak szacunku do drugiego człowieka autor przymyka oko i traktuje to jako coś normalnego.
OdpowiedzUsuń