Hej, hej! Dzisiaj o książce, na którą długo czekałam, a dlaczego? Chodźcie dalej, opowiem!
"Dobra siostra" premierę miała miesiąc temu, ale do mnie przyjechała z podróżniczymi kłopotami i dlatego dopiero niedawno wpadła w moje ręce. Zapewne domyślacie się, że skoro na nią czekałam, to Legimi poszło w ruch i przeczytałam na czytniku. Dzięki temu, poszłam na spacer, pstryknęłam zdjęcia i dzisiaj nareszcie mam, po urlopie, dla Was o niej przygotowane kilka słów :)
To co, zaczniemy od tego, o czym ona jest? Znacie w ogóle Sally Hepworth? Ja tak, czytałam jej "Teściową" i wtedy zapisałam sobie w pamięci nazwisko, do którego będę chciała wrócić. Dlatego, gdy w zapowiedziach pojawiła się "Dobra siostra", od razu wskoczyła na moją półeczkę pod nazwą "do przeczytania, czym prędzej". Już opowiadam co w środku znajdziecie i czy warto po nią sięgnąć!
Jak po tytule można się domyślić, autorka zagłębia się w relację sióstr. Tym razem są to bliźniaczki i ich dziwna relacja. Czytelnikowi zostaje postawione pytanie, która z nich jest dobra, a która zła i w zasadzie, dlaczego jest zła. Bo, co ciekawe, różnią się od siebie bardzo mocno, a mimo to, jak na bliźnięta przystało, są sobie bardzo bliskie i jedna za drugą w ogień by wskoczyła. Może to pozory, może to złudne wrażenie, że tak między rodzeństwem jest?
Kilka lat temu jedna z nich zrobiła coś strasznego, a druga, mimo że o tym wiedziała, trzymała to w tajemnicy. Co w tym wszystkim dziwnego i co miało wpływ na siostry? Przede wszystkim matka, socjopatka. Co więcej, okazuje się, że gdzieś tam w środku jedna z sióstr ukrywa więcej tajemnic, a jej mroczniejsza strona może się chcieć bardziej uwidocznić...
Po raz kolejny mnie autorka zauroczyła, jeśli tak można powiedzieć czytając thriller. Najpierw przedstawiła bohaterki z góry wskazując na jedną z nich jako tę bardziej ekscentryczną, o której stereotypowo można by pomyśleć, że mogło jej się zdarzyć, zrobić coś złego, a druga wydaje się aniołem w ludzkiej skórze. Jednak być może każdy ma dwie strony, tę lepszą i tę gorszą siebie i każdy skrywa jakieś sekrety, każdy kłamie. Czyżby?
W opowiadaniu o relacji sióstr Hepworth skupiła się na tym, aby obie były bardzo od siebie różne, ale jednocześnie bardzo dobrze scharakteryzowane, co powoduje, że czytelnik ma ogrom wątpliwości co do ich zachowań. Oprócz nich pojawiają się również postacie drugoplanowe, które wnoszą do wątków wiele wyjaśnień, ale to postacie, na których się nie skupiamy i szczerze mówić, ja o nich już zapomniałam. Nawet nie jestem pewna jak mieli na imię. Aczkolwiek rozumiem, po co się pojawili i wierzcie mi, nie zostali potraktowani po macoszemu, ot, aby byli. Każde ma swoje zadanie i każde jest potrzebne, aby dopełnić obrazu całości.
A właśnie, a propos poglądu na całą historię, to przeplatają się tu dwie wersje więc nie można powiedzieć, że jedna z sióstr oczernia drugą, bo autorka wprowadza nas w wydarzenia z każdej możliwej strony. Został także zastosowany dość popularny ostatnio zabieg, czyli przeplatanie przeszłości z teraźniejszością, a by pokazać szerszy obraz i za to ode mnie plus! Uwielbiam, kiedy pokazuje mi się zaskakujące elementy, a jednocześnie wyjaśniające wszystko bardzo dokładnie.
Czyli, podsumowując, to świetny thriller, przy którym odczuwa się cały ogrom niepokoju i zastanawia się nad tym, jaki wpływ ma na człowieka rodzina, a zwłaszcza toksyczna matka, czy... siostra.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka!
Czytałam tę książkę i dołączam się do jej polecenia.
OdpowiedzUsuń