19 września

Błyski

 

     Hej, hej! Dzisiaj o książce, która...no właśnie, co? Zapraszam dalej!     


     "Błyski" to druga po "Sownikach" książka Kamili Bryksy wydana przez Wydawnictwo Kobiece. Premierę miała niecały miesiąc temu, zbiera przeróżne opinie, więc i ja wiedziałam, że muszę przeczytać i wyrobić sobie o niej swoje zdanie.

     W pierwszej kolejności wzrok przyciąga okładka. Jest klimatyczna, ciemna, sugerująca, że w środku znajdziemy... trupy. Tak właśnie myślałam czytając również opis. A co znalazłam w środku? 

     Zacznijmy od tego, o czym właściwie ta książka jest. Poznajemy główną bohaterkę, Oliwię w momencie kiedy wchodzi do zakładu fotograficznego. W tym momencie muszę powiedzieć, że moja wyobraźnia od razu zaczęła snuć domysły o tym, co mogło się tam wydarzyć. W końcu miał to być kryminał/thriller! Cóż, mój mózg chciał więcej niż autorka mu dostarczyła. Oliwia w drzwiach mija śliczną blondynkę, która dopiero co miała robione zdjęcie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że kolejnego dnia zostaje znaleziona martwa. Więc, jak na dobry kryminał przystało mamy trupa. Co z tym wspólnego ma nasza główna bohaterka? W tym momencie zaczynamy się zagłębiać w historię, która miała miejsce trzydzieści lat temu, gdy została zamordowana babcia Oliwii. Z tego powodu dziewczyna pojawiła się w zakładzie fotograficznym. I to tyle z całej intrygi, bo już od tego momentu będziemy plątać się w tajemnicach rodzinnych, w dziwnych relacjach, które nijak mają się do rzeczywistości. Tak oto prysnął kryminał, który mógł być świetny.

     Mam wrażenie, że autorka wcisnęła motyw morderstw na siłę w tę książkę i powinna to być raczej obyczajówka lub ewentualnie dość lekki dreszczowiec. Dwie historie zbite w jedną, nietrzymającą się kupy. Do tego, jak na tak małą objętość, książka jest zwyczajnie nudna rzez to, że wszystko się okropnie ciągnie, do wszystkiego dochodzimy powolutku. Czyżby miał tu wyjść domestic noir? No nie wyszedł. 

     Jeśli chodzi o bohaterów, to każde miało dziwny problem ze sobą. Nie potrafili rozmawiać, nie potrafili rozwiązywać najmniejszych kłopotów. Pewnie miało to pokazać to, że każdy skrywa jakieś tajemnice, sekrety nawet przed najbliższymi osobami, czyli przed mężem lub żoną.

     W sumie myślę, że zabrakło pomysłu, bo autorka pisze naprawdę dobrze i czyta się szybko, ale mamy tu zbitkę kryminału, thrillera psychologicznego i to nie taką pozytywną, a wręcz przeciwnie. Szybko o niej zapomnę, bo nie znalazłam w niej ani bohaterów, ani sytuacji, które byłyby warte polecenia innym czytelnikom.

     Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Kobiecym.



1 komentarz:

Copyright © 2019 Wystukane recenzje