06 lipca

"Żelazna zbrodnia" - Przedpremierowo rozdział 1!

 

     Hej, hej! Dzisiaj mam dla Was pierwszy rozdział książki "Żelazna zbrodnia", zapraszam dalej!     


     To już drugi tom, ale myślę, że spora ilość osób będzie zainteresowana i chętnie narobi sobie smaku na dalszą lekturę :)

     Miłego czytania!


Rozdział 1

 

BRYNN

 

ŚWIATŁA DYSKOTEKOWE DAWAŁY mi w kość. Nie cierpiałam tłumów, dusznych pomieszczeń, setek spoconych ciał skaczących w rytm doprowadzającej do szału muzyki. Przedzierałam się pomiędzy roześmianymi, na wpół rozebranymi dziewczynami i czerwonymi na twarzy, nażelowanymi facetami, aż w końcu dotarłam do baru. Ktoś właśnie zwolnił stołek, więc ruszyłam w jego kierunku sprintem. Gdyby dawali medal za tak krótkie dystanse, zdobyłabym go bezapelacyjnie.

Rozejrzałam się po ciemnym, zadymionym pomieszczeniu. Miałam tu poczekać na jakąś kobietę, która kazała mi pokazać się przy barze, by mogła później przekazać dalsze instrukcje, więc właśnie tak zrobiłam.

Po dwóch, wypełnionych tym okropnym hałasem, minutach stanęła przede mną blondynka. Jej włosy były bardzo jasne, platynowe, jakimś cudem zdawały się dziwnie mienić w tych dyskotekowych lampach, które co chwila rozbłyskiwały. Nieznajoma była naprawdę wysoka, ale dopiero po zerknięciu w dół zrozumiałam, że to przez szpilki, które założyła na stopy. Co najmniej piętnasto-, a może i dwudziestocentymetrowe, i to na platformie. Miałam ochotę zagwizdać z podziwu, bo należałam do tych kobiet, które nigdy nie opanowały chodzenia w obcasach, a ta dziewczyna poruszała się swobodnie i z gracją, jakby się w nich urodziła.

Nie odezwała się, skinęła mi głową, ruszając przez tłum w kierunku znajdującego się kawałek dalej przejścia, w którym stał wysoki, barczysty ochroniarz. Minęła go swobodnie, ja za to zostałam zatrzymana i zmierzona uważnym spojrzeniem.

– Daj spokój, Tim. Jest nowa, mam ją sprawdzić – rzuciła kobieta.

Nowa? Nie byłam pewna, w jaką grę dokładnie gramy, bo nie dostałam żadnych szczegółów, więc teraz denerwowałam się coraz bardziej. A jeśli mój ojciec wplątał mnie w coś o wiele poważniejszego, niż sądziłam? Bo ta dziewczyna zarabiała tutaj w wiadomy sposób, jej kusa sukienka, wyzywający makijaż i seksowny uśmieszek wyglądały zbyt wymownie, bym się nie domyśliła, że jest tancerką erotyczną, a może i świadczyła inne usługi.

– Szefowa wie? – spytał w końcu ochroniarz, patrząc na mnie z powątpiewaniem.

Nie pasowałam do tego miejsca.

– Jak zawsze – stwierdziła nieznajoma.

Ta cała sytuacja podobała mi się coraz mniej, ale na widok miny dziewczyny po prostu przytaknęłam i gdy Tim odpuścił, ruszyłam za blondynką ciemnym korytarzem. Było tutaj ciszej, na dodatek pusto, bo znalazłyśmy się w strefie dla VIP-ów. Szłyśmy małym labiryntem w nieznanym mi kierunku, aż do drzwi, które całkowicie oddzieliły nas od hałasu z sali. Tutaj nie widziałam ochroniarzy, jedynie granatowy korytarz z kilkoma wejściami do innych pomieszczeń.

Wachlowałam się dłonią, bo było mi na dodatek gorąco, więc denerwowałam się bardziej, przeklinając w myślach ojca, który mnie w to wszystko wplątał i nie pozwolił na zadawanie pytań; to miała być szybka akcja. Ja spotkam się z tą kobietą i przekażę jej pieniądze, on da mi wreszcie spokój. Dlatego ostatecznie zacisnęłam zęby i przyszłam do tego cholernego klubu. Chciałam się wreszcie uwolnić od wspaniałego taty, który w całym życiu podarował mi kilkanaście siniaków, zapewnił spieprzone dzieciństwo i zero stabilizacji. Naprawdę marzyłam, by wreszcie zniknął, ale on z uporem maniaka, co kilka miesięcy, gdy zdawało mi się, że jestem wolna, wracał i znowu coś niszczył. Teraz przez niego ponownie zostałam bez pracy, bo pojawił się w sklepie, gdzie byłam ekspedientką. Przyszedł na haju, trzeci raz, po czym urządził awanturę i zdemolował połowę pomieszczenia, więc tym razem mój pracodawca wręczył mi wypowiedzenie. W sklepie nie było ochrony, więc nie mogli sobie pozwalać kolejny raz na takie akcje. Na dodatek za tydzień musiałam wynieść się z mieszkania, bo zalegałam z czynszem po tym, jak ojciec mnie okradł i wydał całe oszczędności na kolejną działkę. Teraz więc powinnam zapłacić za trzy miesiące, jednak pieniędzy wystarczało mi ledwo na podstawowe rachunki i jedną ratę.

Ale nie byłam w stanie się obronić przed tym sukinsynem. Mimo że zmieniałam zamki, nie trzymałam kasy w mieszkaniu, on zawsze wiedział, gdzie szukać. Na przykład w mojej torebce na zapleczu sklepu, gdy ja byłam zajęta klientami. Za każdym razem znajdował sposób.

Zacisnęłam zęby, a potem przeszłam przez drzwi mieszczące się na końcu korytarza. Prowadziły do niewielkiego pomieszczenia, w którym dostrzegłam kilka kanap, stoliki i długi bar, przez co domyśliłam się, że to pomieszczenie przeznaczone na imprezy w kameralnym gronie. Moje serce zaczęło wybijać nerwowy rytm, gdy dostrzegłam też rury i podwyższenie, na którym musiały tańczyć dziewczyny.

– Sprawa wygląda tak – odezwała się idąca przede mną blondynka, odwracając się gwałtownie. – Nie masz całej kwoty, ale chcesz prosić o to, by spłacić część długu i przedłużyć termin, prawda?

Otworzyłam usta z zaskoczeniem, bo oczywiście to miałam zrobić. Ojciec powiedział, że nieznajoma będzie na to przygotowana i się zgodziła. W innym wypadku nie narażałabym tyłka, bo ludzie, u których pożyczał pieniądze, byli naprawdę nieobliczalni. Myślałam jednak, że skoro to miejsce publiczne, będę bezpieczniejsza. Do czasu, aż bez słowa, jak ostatnia idiotka, weszłam za kobietą w te korytarze. Chciałam po prostu załatwić wszystko i mieć ojca z głowy, zupełnie nie myślałam o tym, że popełniam błąd.

– Ale ta kwota jest zbyt wysoka i moja pracodawczyni się niecierpliwi, więc to jednak nie wchodzi w grę – dodała.

– Co? Ale przecież…

– Możesz jednak zrobić dla mnie coś innego – przerwała, sięgając w kierunku rąbka swojej sukienki.

Uniosłam brwi, gdy zaczęła ją bez skrępowania unosić. Materiał był obcisły, ale wcześniej nie zwróciłam uwagi, jak dziwnie układał się na jej brzuchu. Dopiero gdy wyjęła spod niego dużą prostokątną kopertę, dotarło do mnie, że coś tam wcześniej było nie tak.

– Zabierz to do chińskiej knajpki na końcu ulicy, tej ze smokiem w logo, Draco. Będzie tam na ciebie czekał mój przyjaciel. Przekazujesz mu to, zapominamy o długu twojego… ojca, jak zgaduję?

Wpatrywałam się przez chwilę w szary papier, a potem niechętnie go od niej odebrałam.

– Nie chcę wiedzieć, co jest w środku, prawda?

Pokręciła głową i uśmiechnęła się kpiąco, a ja wetknęłam kopertę za pasek poprawiając kurtkę, by ją dokładnie zakryła.

– Nie chcesz. I masz nie wzbudzać podejrzeń. Mamy tylko kilka minut, lepiej mnie nie zawiedź, mała. – Zmarszczyła brwi i odwróciła się przez ramię, gdy na zewnątrz dało się słyszeć jakieś głosy. Chciałam jeszcze o coś zapytać, gdy nieznajoma nagle mnie popchnęła i zaczęła się wydzierać: – Do niczego się nie nadajesz! Zmarnowałaś tylko mój czas, ty tępa idiotko!

Zamrugałam i uderzyłam plecami w ścianę, a ona szarpnęła mnie za ramię i wypchnęła z pomieszczenia, nim w ogóle zrozumiałam, co się dzieje. Napotkałam zdumione spojrzenie jakichś dwóch dziewczyn, ubranych podobnie do blondynki, które popatrzyły na mnie z rozbawieniem.

– Nie obchodzi mnie, że potrzebujesz kasy, myślisz, że po prostu sprzedasz smutną historyjkę i cię przyjmiemy? Kurwa, dawno nie widziałam takiej ofiary losu. Wynoś się i lepiej poszukaj roboty w jakimś chórku kościelnym! – krzyczała dalej kobieta.

Wtedy dopiero zaczęłam ogarniać, że po prostu urządza przedstawienie, by moje pojawienie się tutaj nie wpędziło jej w kłopoty. Przesyłka, którą mi dała, musiała być ważna, i pewnie po jej zniknięciu rozpocznie się śledztwo. Będą szukać tego, kto ją zabrał. A podejrzewania na pewno padną na mnie.

Jasna cholera.

Było jednak za późno, bym cokolwiek z tym zrobiła, więc zaczęłam grać w tę grę. Posłałam blondynce złe spojrzenie, poprawiłam kurtkę, a potem odepchnęłam jej dłoń.

– Pieprz się, dziwko.

Na jej wargach zaigrał uśmieszek, gdy popchnęła mnie po raz kolejny, więc zaczęłam się wycofywać.

– Lepiej stąd znikaj, zanim każę się tobą zająć naszym chłopcom – wysyczała.

Dziewczyny, które nas obserwowały, prychnęły głośno, gdy się potknęłam, ale na szczęście ostatecznie złapałam równowagę. Wystawiłam im wszystkim środkowy palec i ruszyłam korytarzem przed siebie, zastanawiając się gorączkowo nad tym, co się dokładnie wokół mnie dzieje i w jaki sposób zamorduję za to ojca.

Zatrzymałam się gwałtownie, nadal słysząc pełne pogardy komentarze blondynki, gdy na mojej drodze wyrosły jakieś dwie postacie. Minęłam je szybko, nie chcąc zwrócić na siebie jeszcze większej uwagi, a potem przyspieszyłam i skręciłam w prawo. Chyba właśnie wtedy popełniłam błąd, bo zamiast dotrzeć po chwili do wyjścia na salę, trafiłam do jakiejś innej odnogi tego cholernego labiryntu.

Denerwowałam się coraz bardziej, bo nie wiedziałam, jak się stąd wydostać. Zawróciłam, jednak zamiast znaleźć się w odpowiednim miejscu, zawędrowałam w jeszcze inny korytarz i powoli chyba panikowałam. Mój oddech przyspieszył, bo miałam wrażenie, że ta cholerna koperta wypali mi zaraz dziurę pod kurtką, na dodatek było tak gorąco, że pot perlił się na moim czole.

Skręciłam znów i dostrzegłam drzwi. Muzyka była tutaj bardziej słyszalna, więc miałam nadzieję, że może jakimś cudem trafiłam w pobliże głównej sali. Gdy jednak je pchnęłam, zacisnęłam usta. Łazienka. Jasna cholera.

Okej, Brynn. Po prostu nie panikuj. Uspokój się i pomyśl, nic się nie dzieje. Miałaś nie zwracać na siebie uwagi.

Podeszłam do białej umywalki i zerknęłam w lustro na swoją twarz. Bladą, z błyszczącymi ze strachu oczami i czerwonymi z gorąca policzkami. Włosy miałam przyklapnięte, więc przeczesałam brązowe, proste kosmyki palcami. Powinnam je ściąć. Były już słabe i przydałoby im się odżywienie. Tyle że nie miałam kasy nawet na czynsz, a co dopiero fryzjera.

Ale te myśli pomogły mi na sekundę skupić się na czymś innym, więc zaczęłam uspokajać oddech. Dam radę. Zacisnęłam zęby, a potem poprawiłam kopertę i ruszyłam do drzwi. Naprawdę nie wiem, w co zostałam wplątana przez ojca, ale gdy stąd wyjdę, zmienię numer, nazwisko i nigdy więcej mnie nie znajdzie. Po jaką cholerę się w ogóle zgodziłam?

No tak. Bo tym razem wierzyłam, że naprawdę da mi spokój. Miałam tylko przekazać pieniądze, nic więcej.

Już chciałam sięgnąć do klamki, gdy usłyszałam jakieś donośne głosy z zewnątrz. Ktoś kierował się w tę stronę. Zamarłam, a potem podjęłam kolejną głupią decyzję tego wieczoru. Wsunęłam się do drugiego pomieszczenia z kabinami, usiadłam na muszli, by w szparze nie było widać moich stóp, i przymknęłam za sobą drzwi. Nawet nie wiem, czemu to zrobiłam, to był odruch. Sekundę później usłyszałam, jak ktoś wchodzi do pomieszczenia, w którym przed chwilą byłam.

– Tutaj będziemy mieć spokój – rzuciła jakaś kobieta melodyjnym głosem.

– Mieliśmy… – zaczął ktoś inny.

– Uspokój się – przerwała mu ostro. – Dlaczego się tak denerwujesz? Nie chciałeś przyjść do mojego gabinetu, to załatwimy to w kiblu.

Zapadła cisza, a ja przygryzłam wargę. Czemu zawsze ja? Czemu to ja musiałam pakować się w takie sytuacje? Mogłam normalnie stąd wyjść, podtrzymując historyjkę o tym, że zostałam odrzucona w tym śmiesznym udawanym naborze, ale zamiast tego coś kazało mi się ukryć. Teraz było za późno, bo czułam, że rozmowa, którą prowadzą nieznajome osoby, jest zdecydowanie poufna i nie pozwolą mi zwyczajnie zapewnić, że niczego nie zdradzę. To, że ktoś wszedł do pomieszczenia, w którym byłam i chyba sprawdzał, czy kabiny są puste, tylko utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Ale mnie nie zauważyli, bo kuliłam się z kolanami podciągniętymi pod brodę, z kopertą zmiętą pod kurtką, drżąc ze strachu, który powoli mnie obezwładniał. Nie otworzyli drzwi, więc na kolejne kilka sekund byłam jeszcze bezpieczna. Może mi się uda? Może sobie za chwilę pójdą?

– Koperta była na miejscu, jak się umówiliśmy. Zostawiłem ją w zaułku za klubem, żeby nie widziano nas razem. To, że mnie tu zaciągnęłaś, naprawdę bardzo zaburza te plany. – Te słowa wypowiedziane męskim głosem, ostrym i nieznoszącym sprzeciwu, wywołały u mnie gęsią skórkę. – Ale skoro tak, to dawaj od razu kasę i pozwól mi zniknąć.

– Och, nie sądzę. Najpierw chcę sprawdzić, czy to to, co mi obiecałeś.

Kobieta zdawała się lekko rozbawiona zdenerwowaniem słyszalnym w głosie mężczyzny, więc albo gość nie był tak groźny, na jakiego brzmiał, albo to ona była jeszcze gorsza.

Poczułam na plecach ciarki. W co ja się wpakowałam?

Przełknęłam ślinę, a potem spojrzałam w kierunku okna znajdującego się przy samym suficie. Siedziałam na muszli w ostatniej kabinie. Dałabym radę się podciągnąć na ściankę? Przecisnę się przez ten mały otwór?

– Nie ufasz mi?

– Ja nikomu nie ufam, Tommy. Zwłaszcza tobie, bo jesteś w tej chwili w wielkiej dupie po śmierci braci Bemów. Dziwię się, że Tossell cię jeszcze nie zabił.

– Nie da się mnie tak łatwo zabić – warknął gość nazwany Tommym.

Nie miałam pojęcia, kim, do cholery, są ci ludzie, ale kojarzyłam aferę sprzed kilku miesięcy dotyczącą znalezienia ciał dwóch gangsterów w ruinach spalonego domu. Mafijne porachunki, nikogo nie złapano. Zresztą identyfikacja denatów trwała bardzo długo, bo nie dość, że zostali spaleni, to jeszcze ich kości ponoć potrzaskano ciężkim narzędziem, czymś podobnym do młotka.

– To się jeszcze okaże – mruknął inny mężczyzna, po którym kobieta dodała:

– Otwieraj.

Usłyszałam odgłos rozrywanego papieru, więc podjęłam decyzję i najciszej, jak mogłam, sięgnęłam ku klamce.

– Co to ma, kurwa, być?! – warknęła nieznajoma.

Później rozległ się krzyk mężczyzny, który został przerwany przez uderzenie. Moje serce znów zaczęło walić z przerażenia, gdy otworzyłam bezszelestnie okno w akompaniamencie odgłosu buta zderzającego się z ciałem. Podciągnęłam się, zaciskając zęby.

Tak, Brynn, ćwiczenia raz w tygodniu to za mało, zaczęłaś się obijać i teraz masz. Zaraz zginiesz.

Rama boleśnie wbijała mi się w dłonie, a zdenerwowanie nie pomagało, ale wreszcie udało mi się zaczepić nogę o ścianę i zaczęłam przeciskać się przez okno.

– Powiedziałeś, że przyniesiesz mi te dowody, które zabrałeś Bemowi! Gdzie one, kurwa, są? Co to za głupie wycinki? Sprzedałeś mnie?!

– Nie… nie kłamałem, Danika, przysięgam! To tu było, gdy wkładałem kopertę do tego kosza na śmieci, który wskazałaś! Ktoś musiał podmienić…

Zamarłam, gdy usłyszałam cichy syk, od którego przeszły mnie dreszcze. Mężczyzna momentalnie zamilkł, a ja jęknęłam, gdy uświadomiłam sobie, co się stało. Potem dotarło do mnie, że w tej chwili właśnie dałam znać tamtym ludziom, że tu jestem.

Cholera.

Łazienka znajdowała się na poziomie piwnicy, więc chociaż okno umieszczono tak wysoko, nie bałam się, że będę musiała z niego wyskoczyć. Byłam już prawie po drugiej stronie, więc jakimś cudem, mimo przerażenia, które trawiło moje ciało od środka, przeturlałam się na zewnątrz akurat w momencie, gdy drzwi do pomieszczenia otworzyły się z hukiem. Moje spojrzenie zetknęło się z niebieskimi oczami jakiejś blondwłosej kobiety; jej rozszerzyły się z zaskoczeniem na mój widok. Nie trwało to jednak długo, uniosła broń, na którą miała założony tłumik, i pociągnęła za spust.

Zerwałam się na nogi i zaczęłam biec. Gdy rozległ się znowu jakiś syk, potknęłam się o własne stopy i w następnej sekundzie upadłam na ziemię, ale potem już znowu pędziłam w kierunku świateł, które widziałam w oddali. Znajdowałam się na tyłach klubu, w jakiejś ciemnej alejce, więc musiałam dostać się na główną ulicę. Od tego zależało moje życie.

Biegłam, nie oglądając się za siebie, aż dotarłam do końca budynku i znalazłam się po drugiej stronie drogi. Dopiero wtedy odwróciłam się przez ramię. Nikt na razie za mną nie podążał, ale ten ruch nie był dobrym pomysłem, bo nie dostrzegłam, że ktoś właśnie otworzył drzwi samochodu zaparkowanego przy chodniku. Wpadłam na nie z impetem, po czym szybko odskoczyłam, rzucając niemrawe przeprosiny.

Wtedy usłyszałam cichy śmiech i uniosłam wzrok. Po drugiej stronie auta, w cieniu budynku, przy którym byliśmy, stał jakiś mężczyzna. Nie widziałam dobrze jego twarzy, w tych nerwach zresztą i tak nie zwróciłabym na nią uwagi. Po prostu ruszyłam dalej, starając się udawać, że zaraz nie umrę ze strachu. Próbowałam znowu zacząć oddychać, ale moje płuca chyba zapomniały już, co powinny robić.

– Hej, coś ci wypadło – rzucił za mną facet.

Zatrzymałam się z sercem w gardle i odwróciłam, a mężczyzna wskazał kopertę leżącą na betonie. Wróciłam po nią szybko, wymamrotałam podziękowania i po chwili byłam już przy końcu ulicy, przy taksówce, do której wsiadłam. Kazałam kierowcy zawieźć mnie w jedyne miejsce, o jakim mogłam teraz pomyśleć. Musiałam tę kopertę ukryć, wyrzucić, spalić lub cholera wie co z nią zrobić. Na pewno nie zamierzałam jednak iść do żadnej restauracji. Bo już domyśliłam się, że to przez to, co miałam przy sobie, zginął tamten facet, a ja wplątałam się w coś naprawdę niebezpiecznego.

Przed minutą ktoś do mnie strzelał. Byłam świadkiem morderstwa.

Jeśli przeżyję, nigdy więcej nie chcę widzieć mojego ojca na oczy.

 

 

Zainteresowani? ;) To zamówić możecie sobie całą książkę:

1 komentarz:

Copyright © 2019 Wystukane recenzje