Cóż kryje się pod tak tajemniczym tytułem i jeszcze bardziej tajemniczą okładką? Chodźcie dalej, opowiedziałam i Book Morning!
"Noli me tangere!" Andreasa Hoffa mnie skusiła nietypowym tytułem, a także okładką. Co tu ukrywać, jestem sroką okładkową i dobrze mi z tym!
Później przeczytałam opis i już wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Zobaczcie sami:
"KTO PODNIESIE RĘKĘ NA ZMORĘ,
NIGDY NIE ZAZNA SPOKOJU.
Pewnego dnia Krzysztof Tuczyński de Wedel, wielki pan na włościach i
zagorzały krzewiciel wiary katolickiej, spotyka na drodze piękną
chłopkę. Sądząc, że dziewczyna jest protestantką, postanawia ją pohańbić
i w ten sposób zasłużyć się w oczach Boga. Gwałcona dziewka rzuca mu w
twarz znamienne słowa: Noli me tangere! Wkrótce do Tuczyńskiego dociera
wiadomość, że kobieta jest katoliczką, a jej imiona to Maria Magdalena…
Prawie cztery wieki później na tej samej drodze ktoś morduje młodą
dziewczynę, wracającą z randki do domu. W toku śledztwa okazuje się, że
zwłoki kobiety leżały w pozie przywodzącej na myśl wizerunek świętej
Marii Magdaleny z pobliskiego kościoła. Wygląda na to, że zmory
przeszłości wcale nie odeszły w zapomnienie, co więcej – domagają się
zadośćuczynienia…
– Panie, medyka, szybko!
Krzysztof porwał się zza stołu i mimo protestów wbiegł do komnaty żony.
Stanął jak wryty w progu i nie mógł się ruszyć. W łóżku leżała Marianna,
spazmatycznie próbując złapać powietrze. Na jej piersiach siedziała
postać w białej szacie. Odwróciła do niego głowę, a wtedy poznał
zawzięte i harde spojrzenie Marii Magdaleny, którą rano wydał na śmierć.
Twarz miała woskowobiałą, bez kropli krwi, niemal przeźroczystą. A na
szyi szerokie cięcie.
Próbował krzyczeć, aby ją zabrano, ale z gardła wydobywało mu się tylko
charczenie. Opadł bezwładnie na kolana. Żona przestała się ruszać. Wtedy
zjawa przykryła twarz nowo narodzonego synka dłonią i puściła dopiero,
gdy zsiniał. Spojrzała mu jeszcze raz w oczy i rozpłynęła się w
powietrzu. Krzysztof nie widział biegających akuszerek, nie słyszał
krzyków i zawodzenia. Dał się wyprowadzić z komnaty. Przybyły medyk
stwierdził śmierć młodej matki i dziecka."
To książka, w której nie znajdziecie ogromnych ilości stron i dla mnie z reguły była to ogromna wada. Ale przecież i zbiory opowiadań potrafią miło zaskakiwać, bo te krótkie formy potrafią być równie dobrze napisane. Dlatego zdziwiłam się, kiedy w tym przypadku, gdzie stron jest dwieście, byłam zadowolona po jej przeczytaniu.
Nie ukrywam, odczuwam lekki niedosyt, bo przy dobrych opowieściach człowiek ma ochotę czytać i czytać i czytać, ale każda historia się kiedyś kończy, prawda? Jak się pewnie domyślacie, znajdziecie w tej książce odwołania do religii. Ale nie tylko! Jest to kryminał, thriller i powieść historyczna w jednym. Dlatego też tak mało mi tej treści, ale jest niezwykle zwarta i dobrze napisana.
Myślę, że każdemu miłośnikowi właśnie tych gatunków przypadnie do gustu. Jeśli również wolicie ogromne, opasłe tomiszcza, to potraktujcie tę książkę jak opowiadanie, które połyka się na raz. Gwarantuję, że nie zawiedziecie się!
A Wydawnictwu Novae Res bardzo dziękuję za egzemplarz i możliwość poznania tej niezwykłej historii!
Lubię takie połączenie gatunkowe, więc ta książka mogłaby mi się spodobać.
OdpowiedzUsuń