Hej, hej! Z wydawnictwem editio red mam przyjemność współpracować od dawna. Różne tytuły mi się trafiały. Jedne świetne, inne niestety mniej, ale zawsze z chęcią sięgam po książki, które wydają bo często są to perełki, które człowiek z przyjemnością trzyma na półce.
A czy z "Zemsta ma twoje imię" tak jest, że to cudeńko? A może to jeden z tych tytułów, które ma się ochotę wyrzucić do kosza zaraz po przeczytaniu bo jest tak słaby? Już Wam opowiadam,bo pewnie wiecie, że jutro premiera, więc może ktoś się skusi i pobiegnie w dniu premiery do księgarni? ;)
Już na dzień dobry wydawnictwo u mnie zapulsowało świetną oprawą paczki, gadżecikiem, który nawiązuje do treści i zakładką (tak, chyba zacznę je zbierać!). To są takie małe smaczki, które dodają uroku, a i od razu buzia recenzenta się uśmiecha, że został nieco wyróżniony właśnie takim maleńkim prezentem. Takie małe cudeńko, a tyle radości! Ale do celu...
W tej książce poznajemy dwoje bohaterów. On jest władczym właścicielem hotelowego imperium i jak się można domyślić, zmienia kobiety jak rękawiczki. Myślicie, że to kolejna opowieść o tym, jak to on bogaty trafia na szarą myszkę i ojej! Zakochuje się! Nie, choć po opisie pochodzącym z okładki i ja spodziewałam się kolejnego taniego romansiku, który nie będzie miał za grosz oryginalności.
Z drugiej strony poznajemy Ewę. Okazuje się, że miała ona romans z naszym James Bond w wersji podrabianej, czyli właśnie z Ianem Ralfem Tottem, a teraz przyjdzie jej pracować jako jego podwładna, wobec której będzie oczekiwał absolutnej lojalności (jak od wszystkich swoich pracowników). Mało tego, ma być ona posłuszna, ale trafił swój na swego i Ewa nie pozwoli sobie na takie zagrywki ani w życiu zawodowym, ani uczuciowym. To drugie mimo wszystko ponownie okaże się nieco poplątane i ta dwójka znów będzie miała romans.
I tak, by Was nie zostawiać ze smaczkiem na różową, cudowną love story z happy endem, to powiem Wam, że Ewa znika. Postanawia się zemścić za to, że mężczyzna próbował ją sobie podporządkować, a kiedy się to nie udało, chciał się jej pozbyć...
Czujecie już ten zapach krwi? No tak, to zemsta w najczystszej postaci i powiem Wam, że naprawdę warto po tę książkę sięgnąć. Jest konkretna, nieco inna niż typowe romansidła. Znajdziecie w niej dreszczyk emocji przebiegający po kręgosłupie i będziecie mieć ochotę na więcej.
"Zemsta ma twoje imię" to tak naprawdę książka, którą pochłania się w jeden wieczór. Nie jest jakaś objętościowo potężna, a do tego przyjemnie, lekko napisana. Jeśli lubicie podobne klimaty, to po nią sięgnijcie, ale uprzedzam... główny bohater mocno irytuje. Przynajmniej mnie. Panicz, który stroi się na Jamesa Bonda i uważa się za króla życia, pana swoich pracowników. No cóż, nie nad wszystkim można mieć kontrolę, prawda?
Polecam! To kolejna bardzo lekka i po prostu fajna książka od wydawnictwa editio red! A właśnie wydawnictwu serdecznie dziękuję za egzemplarz. To była świetna rozrywka!
Raczej nie planuję czytać tej książki.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za tego typu książkami, ale na pewno znajdzie swoich odbiorców. Widzę, że podobne fabuły cieszą się coraz większym zainteresowaniem. :)
OdpowiedzUsuń