Book Afternoon w ten poniedziałek! Tydzień zaczynam z recenzją książki Marcina Mortki w genialnym wydaniu od wydawnictwa Videograf! Zapraszam!
Propozycja przeczytania i zrecenzowania tego tytułu bardzo mnie ucieszyła bo gdzieś tam w planach ją miałam już od jakiegoś czasu, a dokładając jeszcze informację, że niedługo pojawi się drugi tom, czyli "Hellware", to musiałam nadrobić zaległości.
Sami powiedzcie, czyż okładka nie jest fenomenalna? Zaraz Wam opowiem o zawartości, ale zanim, to zobaczcie okładkę do drugiego tomu, bo jest fenomenalna. Na koniec podrzucę Wam opis, ale najpierw muszę Wam opowiedzieć o pierwszej części!
To teraz przejdźmy do rzeczy. Miasteczko Nonstead to jeden z głównych elementów powieści. Samo to, że jest to amerykańskie, maleńkie, spowite mgłą miasto już wzbudza niepokój i wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach. W końcu to właśnie w takich miejscach dzieją się dziwne rzeczy, prawda? Kto by pomyślał, że pisarz, Nathaniel będzie próbował akurat w tej mieścinie szukać ukojenia, powrotu do wspomnień (a nie uciekania od nich, co jest chyba jednak nieco popularniejsze). To tam nasz główny bohater kiedyś przeżył romantyczną przygodę i myśli, że właśnie w Nonstead znajdzie spokój. Ale czy na pewno?
Okazuje się, że w tej mieścinie dzieją się przedziwne rzeczy. Radio odbiera stacje, których odbierać nie powinno, a ludzie boją się tajemniczej postaci, która swoimi pazurami lubi szarpnąć przybyszem. Strach to jedno, ale usilnie zapominać o nim, to również rzecz ludzka i tak jest z mieszkańcami Nonstead. Próbują usilnie nie widzieć, nie słyszeć, nie pamiętać. Myślicie, że to jest rozwiązanie? Czy ten dziwne stwór może zaatakować ze zdwojoną siłą? Musicie koniecznie przeczytać
Ja wiem, że tego typu książki mają wystawiane różne opinie. A to dlatego, że nie wszyscy lubią tego typu historie. Ja lubię i mogę Wam z czystym sumieniem polecić. Każdy z nas się czegoś boi i to, że ktoś twierdzi, że niczego się nie boi nie świadczy o tym, że jest odważny, a o tym, że gdzieś tam próbuje podchodzić do wszystkiego racjonalnie. Duchy nie istnieją, wilkołaki też nie, już nie mówiąz o przypadkowych zdarzeniach, które wyjaśnić jest ciężko.
Muszę przyznać, że historia ta wciągnęła mnie dosłownie od pierwszych stron. I z każdą kolejną chciałam więcej. Z jednej strony czytać, czytać, czytać i jeszcze raz czytać, a z drugiej już gdzieś pojawia się taki zawód, że zaraz koniec. Nic straconego, drugi tom nadchodzi!
Podsumowując pierwszą część powiem, że jest ona świetna. Choć chciałoby się, żeby objętościowo była konkretniejsza, to za moment dostaniemy kontynuację więc wybaczam. Główny bohater wzbudza zaciekawienie, sympatię i jest bardzo wyrazisty, a to dodatkowo punktuje, bo ciężko byłoby o nim zapomnieć. Nie jest nijaki, nie odpływa w niepamięć tuż po odłożeniu książki na półkę. A więc krótko: polecam!
Drugi tom, Kochani, będzie kontynuacją więc warto najpierw zapoznać się z "Miasteczkiem Nonstead" i dopiero brać się za "Hellware", ale jak nie czytaliście jeszcze pierwszej, to zamówcie od razu obie, żeby nie musieć czekać na kolejną przesyłkę lub biec do księgarni!
Obiecany opis drugiej części dla Was:
"Wydawać by się mogło, że ci, którzy do Nonstead trafią, nigdy stamtąd naprawdę nie wyjadą.
Nathaniel McCarnish odzyskuje świadomość i uzmysławia sobie, że jest
barmanem w pubie. Nie pamięta, co sprawiło, że podjął tę pracę, a co
więcej – nie przypomina sobie minionych dwóch lat. Wkrótce dochodzi do
wniosku, że klucz do zagadki znajduje się w Nonstead.
Tam przyjdzie mu stanąć nad zapomnianym grobem. Tam też odnajdzie
jedynego prawdziwego przyjaciela i tam, w samym środku mroźnej zimy,
zaczyna rozgryzać mroczną intrygę, której stał się ofiarą. Wnet
uświadamia sobie, że Nonstead, które zawsze miał za miejsce ponure i
niedostępne, naraz stało się czyimś przedpolem piekła. Pojawia się
bowiem ktoś, kto pociąga za sznurki – Maggor, człowiek bez oczu, który
syci się ludzkim cierpieniem.
Nathan oraz Skinner naraz znajdą się w samym środku morderczej obławy.
Nie wolno im ani na moment zaniechać ostrożności, bo ktoś śledzi każdy
ich krok, a ktoś inny zawsze jest gotów, by stanąć im na drodze. Nie
wolno im zwalniać. Nie wolno im się wahać. Przede wszystkim zaś nie
wolno im odbierać żadnych telefonów."
Już nie mogę się doczekać i serdecznie dziękuję wydawnictwu za możliwość przeczytania pierwszej części. Była to uczta czytelnicza!
Faktycznie okładka jest klimatyczna. :) Kiedyś miałam okazję przeczytać kilka książek od Videografu i trzeba przyznać, że wszystkie bardzo mi się podobały. Szkoda, że są stosunkowo mało popularne. Od Marcina Mortki czytałam Morza Wszeteczne i były świetne. :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie dla tej książki i mówię tak. ��
OdpowiedzUsuńWydaje się ciekawa ta książka ;)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, czy w Polsce nie ma takich miasteczek, które nadawałyby się na miejsce akcji dla tej książki. Lub, czy nie można by takiego wymyślić. W moim odczuciu szkoda, że autor wybrał jako miejsce akcji zagranicę, o ile nie jest to jakoś umotywowane fabularnie.
OdpowiedzUsuńInne książki tego autora też są udane, chyba rozważę przeczytanie także tej.
OdpowiedzUsuń