03 września

 

       Dużo osób polecało mi książki Ludki Skrzydlewskiej więc musiałam sprawdzić o co chodzi. Dlatego w wydawnictwie zarezerwowałam sobie egzemplarz recenzencki jednego z tomów, a wydawnictwo przysłało mi aż dwa! Super, prawda?     

     Obie te książki według mnie trzeba przeczytać jedna po drugiej. I dlatego powiem Wam dzisiaj o obu na raz. Poza tym, przepięknie prezentują się razem, czyż nie? ;)

       Zacznijmy zatem od pierwszego tomu. W "Inizio" poznajemy Sashę, której nie wiedzie się zbyt dobrze w życiu i dlatego jej sławna matka postanawia nieco jej pomóc. Załatwia jej pracę w Mediolanie. Ma być asystentką fotografa. Powinna się zgodzić, od razu wsiadać w samochód i być wdzięczna, prawda? Dziewczyna ma ogromne wątpliwości głownie dlatego, że w jej życie zaczęła ingerować matka, która do tej pory była nieobecna. Ostatecznie jednak postanawia pojechać. A czy dobrze robi? 

       Sashy i w Mediolanie nie jest lekko. Mimo, że zaprzyjaźnia się z kilkoma osobami, to Alessandro ją bardzo negatywnie ocenia (z resztą ona jego też bo jest synem właścicieli domu mody, w którym przyszło jej pracować). A czy uda im się nawiązać nić porozumienia i stawić czoła dziwnym intrygom, to już musicie doczytać sami!

      Przejdźmy teraz do "Fine". Jest to kontynuacja historii Sashy. Ponownie zawirowania w jej życiu zawodowym dają się we znaki. Nie chcę Wam spojlerować więc nie będę mówić zbyt wiele. Powiem tylko, e dziewczyna nadal jest w Mediolanie, choć nie zdradzę czy jej się układa, czy zmieniła pracę, czy jest po prostu szczęśliwa.

     Polubiłam Sashę od razu. Niby nie może utrzymać pracy, niby nic jej nie wychodzi, a jednak zdaje się być fajną, ogarniętą dziewczyną. Śledziłam jej losy od pierwszych stron z zainteresowaniem i denerwowało mnie, kiedy ktoś jej coś zarzucał mimo, że nie była winna, ale jednocześnie bardzo dobrze, że potrafiła być asertywna. Przyszło jej zacząć od nowa w zupełnie obcym kraju, nie znając języka, ani w ogóle ludzi (bo znajomości z matką, która pojawia się raz na sto lat nazwać przyjaźnią ani wsparciem nie można). I wydaje mi się, że poradziła sobie... a może nie? Musicie doczytać sami!

     Te dwie książki podzielone zostały na dwa tomy i to chyba tylko ze względu na objętość. Gdzieś tam mam maleńkie myśli, że kontynuacja tej historii byłaby naprawdę ciekawą powieścią. Może autorka się skusi!

     Negatyw szczęścia to opowieść w obu tomach o zaczynaniu od nowa, o próbie znalezienia własnego miejsca w świecie i zmaganiu się z własną przeszłością, która potrafi okazać się klockiem lego, na który nadeptujecie w środku nocy. Bardzo pozytywna, lekka, czyta się ekspresowo!

     I wiecie co? Szkoda mi ogromnie, że dopiero teraz sięgnęłam po twórczość Ludki Skrzydlewskiej, ale będę nadrabiać zaległości! Bardzo przyjemne obyczajówki, z poczuciem humoru, z budowaniem napięcia i niepewności, jak potoczą się losy głównej bohaterki i Alessandro... cóż, nie zdradzę Wam, czy między nimi pojawi się chemia, niechęć, czy przyjaźń. Ale wierzcie mi, nie jest to oczywisty romans pod tytułem: kto się czubi, ten się lubi!

     Wydawnictwu Editio Red serdecznie dziękuję za obie książki. Przyjemnością było przeczytanie ich, a magnesik do kolekcji też mnie mile zaskoczył!



3 komentarze:

  1. Ależ odmienna opinia od tej, którą wczoraj czytałam na Ig. Zupełnie inne spojrzenie na te same książki:) W moich planach ich w każdym razie, póki co nie ma.Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje mi się, że mnie akurat niezbyt będzie po drodze z twórczością tej autorki, ale też o niej dużo pochlebnych opinii czytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie dam szansę twórczości tej autorki. 😊

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2019 Wystukane recenzje