Hej, hej! Dzisiaj mam dla Was kilka słów o "Noir" Zofii Markowskiej. Zapraszam dalej!
Okładka bardzo minimalistyczna, ale to nie znaczy, że treść będzie uboga, prawda? Mnie wystarczyło to, że jest to powieść katalogowana jako kryminał, thriller. To zdecydowanie moje ulubione gatunki i dlatego, kiedy tylko została mi zaproponowana do zrecenzowania, mimo niewielkiego zawahania, postanowiłam spróbować. Czy było warto? Już opowiadam!
Poznajemy kobietę, która straciła męża. Przychodzi ona do prywatnego detektywa po to, aby ten wytropił zabójcę, który postanowił pozbyć się jej ukochanego. Okazuje się jednak, że mężczyzna miał wiele wspólnego z włoską mafią. Michael Todd, czyli prywatny detektyw to druga z postaci, z jakimi przyszło mi się spotkać jako czytelniczce. Wybór Rity, czyli jego klientki pada właśnie na niego między innymi ze względu na to, że jest skuteczny. Ma dziwne metody działania, ale nadal ważniejsze jest to, że rozwiązuje sprawy, które bierze pod swoje skrzydła. Sam zmaga się również z własnymi demonami, ale czy będzie to miało wpływ na śledztwo?
Według mnie, ale jest to moje osobiste zdanie, nie da się zamknąć kryminału w ledwie dwustu stronach książki. Nie da się i już. To jest tego najlepszy przykład. Dość duża czcionka, spore odstępy między wierszami więc przypuszczam, że gdyby zbić to w normalnego rozmiaru czcionkę, to mielibyśmy około stu pięćdziesięciu stron. To ledwie opowiadanie. No i niestety, tym razem też się nie pomyliłam.
Bohaterowie są zalążkiem postaci, które można by śmiało rozwinąć. Dialogi między nimi są płytkie, nijakie. Pod koniec książki dopiero zaczyna się coś więcej w tym temacie dziać, ale właśnie wtedy, kiedy czytelnik nabiera ochoty na więcej nagle się kończy powieść.
To samo można powiedzieć o akcji "Noir". Za szybko, za bardzo po łebkach. Czemu nie rozwinąć pewnych wątków, sytuacji, opisów bohaterów? Tak, chyba pierwszy raz brakuje mi opisów! Miasto, w którym jest duszno, ciężko oddychać od naporu nieszczęść i osób, którym nie jest po drodze z prawym i zdrowym życiem, a do tego detektyw, który być może ma naprawdę dużo wspólnego z mordercą. Ależ to mogło być dobre!
Myślę, że ta książeczka nie powinna być wydana na tym etapie. Powinna wrócić do autorki z zamysłem by rozwinąć ją w coś więcej bo tutaj jest o wiele, o wiele za mało. To taki zalążek, który mógłby robić bardziej za streszczenie konkretnej powieści niż za całościową książkę. I choć uważam, że język autorki jest bardzo dojrzały, przyjemny w odbiorze, to niestety, to jeszcze nie jest książka, która ma w sobie to "coś".
Mimo, że to debiut i warto było by docenić, to jednak stwierdzę brutalnie... nie każdy tekst powinien być wydany, nie każdy powinien być pisarzem tylko dlatego, że bardzo tego chce. Ode mnie 3/10 i te trzy punkciki to tylko i wyłącznie za pomysł. Niewykorzystany, ale dobry.
Wydawnictwu Novae Res dziękuję za egzemplarz i możliwość przeczytania "Noir"!
Szkoda, że słaba, bo opis fabuły bardzo mnie zainteresował. Chyba jednak dam sobie spokój
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
subjektiv-buch.blogspot.com
Nie będę czytała tę książki. 😊
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ten kryminał taki niedorobiony.
OdpowiedzUsuń