Już za niecałe dwa tygodnie na półkach w księgarniach pojawi się książka "Kobieta na krawędzi", a ja mam dzisiaj dla Was o niej kilka słów! Może jeszcze dam powód komuś żeby zamówić lub rzucić ją w niepamięć?
"Kobieta na krawędzi" to thriller psychologiczny i powiem szczerze, że jak zobaczyłam na okładce, że poleca go Magda Stachula, to wiedziałam, że muszę ją przeczytać. I dzięki wydawnictwu Znak miałam okazję pochłonąć tę książkę jeszcze na wiele dni przed premierą! A czy było warto? Już opowiadam.
Historia opowiadana z perspektywy dwóch rożnych kobiet, Nicole i Morgan. Taki zabieg z reguły pozwala czytelnikowi na poznanie sytuacji z dwóch rożnych perspektyw. Jeśli o mnie chodzi, to ja uwielbiam tak napisane powieści. Zwłaszcza thrillery, w których budowane jest potężne napięcie, po czym nagle urywa się rozdział i zostajemy przerzuceni do drugiej bohaterki i się nieco uspokajamy tylko po to, żeby znów zacząć brnąć w tajemnicę, czające się zło.
Jeśli chodzi o bohaterki, to poznajemy wspomnianą przeze mnie już wyżej Morgan, która stoi spokojnie na stacji metra, czekając na swój kurs, aż tu znienacka pojawia się obca kobieta i wciska jej w ramiona maleńkie dziecko po czym sama rzuca się pod koła nadjeżdżającego metra. Co się właściwie wydarzyło i dlaczego dziewczyna popełniła samobójstwo? O ile to właśnie było samobójstwo...
Jako drugą z kobie poznajemy Nicole. Jest zupełnie inną osobą, niż wcześniej wspomniana Morgan. Nicole w momencie, kiedy jest w ciąży dostaje tajemniczy liścik, w którym nadawca zapewnia ją o tym, że nie zapewni bezpieczeństwa dziecku, ponieważ jest morderczynią. Kobieta na wysokim stanowisku, wydawałoby się taka, która poradzi sobie z problemami, aż tu nagle traci zmysły. Co tak naprawdę się wydarzyło i skąd aż tak drastyczne zachowanie biznesswoman?
Powiem Wam, że to jeden z lepszych thrillerów psychologicznych, jakie dane mi było czytać. Już od pierwszej strony czuć ogromny niepokój, a atmosfera jest tak duszna, że czytelnik momentami wstrzymuje oddech czekając na to, co się dalej wydarzy. Niepozorna okładka, nie spodziewałam się za nią tak świetnej treści.
Myślę, że każdy fan gatunku powinien po nią sięgnąć. W niej zagadka jest porządnie zagmatwana, ciągle szuka się gdzieś wewnątrz treści czegoś między wierszami, jakiejś niewiadomej, która być może powinna być oczywista. Masa pytań, brak odpowiedzi, dwie kobiety, dziecko i samobójstwo. Majstersztyk!
Wydawnictwo Znak wysłało mi tę książkę i szczerze mówiąc, gdybym wiedziała, że to taka petarda, to zaczęłabym ją czytać tuż po otworzeniu przesyłki. A po powieści Samanthy M. Bailey to ja będę już sięgać w ciemno. Ode mnie 9,5/10 gwiazdek. Jedyny mały minusik za opis, który niewiele według mnie mówi czytelnikowi i ja bym jej w księgarni na podstawie samego opisu nie wrzuciła do koszyka i za okładkę, mogłaby być bardziej przyciągająca wzrok i bardziej niepokojąca.
Wydawnictwu Znak serdecznie dziękuję za egzemplarz! Była to istna uczta czytelnicza!
zapiszę sobie tytuł :)
OdpowiedzUsuńMówiłam, że tutaj przybiegnę! Jestem w trakcie lektury i muszę przyznać, że te dwie perspektywy robią świetną robotę :)
OdpowiedzUsuńCała recenzja sprawia, że mam ochotę usiąść do niej i porzucić wszystkie obowiązki jutrzejszego dnia, by dotrwać do finału!
Książkę już mam i na pewno będę czytała. 😊
OdpowiedzUsuńMówisz? :) Też ją mam, niedługo sprawdzę ;)
OdpowiedzUsuń