04 listopada

Podsumowanie października 2019








     Z początkiem tygodnia, a także w zasadzie miesiąca, witam się z Wami moim podsumowaniem czytelniczym. Może nieco spóźnione, ale weekend był od odpoczywania 😁

     Za to w ramach rekompensaty dzielę się tym, co warto przeczytać, czego lepiej kijem nie tykać. A wieczorkiem lub jutro podrzucę Wam zapowiedzi na ten miesiąc (a trochę ich będzie, wydawnictwa szaleją).



     Tradycyjnie już, u mnie książki ułożone są od góry do dołu od najlepszych do najgorszych jakie przeczytałam w poprzednim miesiącu. Oczywiście jest to w 100% subiektywne, co o nich myślę.

   
  Na pierwszy ogień idzie "Biały puchaty króliczek". Jedna z lepszych książek, jakie do tej pory było mi dane przeczytać. Jest cudowna i polecam każdemu. Również dla dzieci, ale myślę, że tak, jak Małego Księcia, tak i Króliczka każdy znać powinien. Przekazuje najważniejsze i najpiękniejsze wartości, jakie każdy z nas powinien reprezentować. Absolutny numer jeden na mojej półce październikowej.
  Następną książką również wartą uwagi jest "Horyzont". Pierwsza pozycja spod pióra Jakuba Małeckiego, jaką przeczytałam. Nie żałuję. Dość specyficzny język, ale za to uderzające do głowy słowa, dające do myślenia. Już wiem, skąd zachwyty nad tym Autorem. Ja sięgnę po kolejne jego książki, a Wy?

Według mnie "Księga Arona" jest jedną z trudniejszych lektur. W końcu to czas wojny, głodu, smutku i śmierci. Natomiast jest ona pełna wartości i nieco inna niż całe mnóstwo ostatnio wypuszczanych na rynek książki opowieści o tamtych czasach. Powinniśmy pamiętać, a takie powieści mają za zadanie nam przypominać, dlaczego w tej chwili możemy cieszyć się spokojem i wolnością.
"Pan romantyczny". Cóż, recenzji jeszcze nie było, pojawi się na dniach. Mogę Wam za to powiedzieć, że to niby romans, niby nie. W sumie jest dość ciekawa. Ale więcej o niej już niedługo. Powiem tylko, że tak, lekka lektura na jesienny wieczór przy lampce wina lub kubku gorącej herbaty.

O tej książce jest głośno, sama ją już Wam polecałam. Jest w niej odrobinę romantyzmu, szczypta erotyzmu i potężna dawka szoku. Tak, szoku. Chyba u każdego kolejnego czytelnika wywołuje tę samą reakcję - szczękę odbijającą się od podłogi. Myślę, że warto po nią sięgnąć.

Na tę książkę czekałam z utęsknieniem. W zapowiedziach się pojawiała tak często, że nie mogłam się opędzić od myśli, że się chyba nie doczekam. Uwielbiam takie klimaty. Powiedziałabym, że zalatuje trochę Christie. Warto było, ale więcej na dniach, w recenzji. Wybaczcie moje zaległości, ostatnio dużo się dzieje.
Z portalem Na Kanapie przyszło mi współpracować po raz pierwszy i jestem zachwycona. Szybka wysyłka, do tego mnóstwo pięknych zakładek. No coś absolutnie genialnego. Człowiek czuje się ekstremalnie doceniony. Wybrałam (tak, wybrałam, a nie wybrano dla mnie książkę) tę konkretną pozycję ze względu na gatunek, w którym się nie obracam, a poradzono mi wiele razy, żeby po coś takiego sięgnąć. Może mnie nie powaliło, ale to chyba jednak powodem nie była słaba lektura, a raczej miłość do zupełnie innych gatunków. Generalnie uważam, że jest bardzo w porządku i polecam fanom tego typu książek. Za to okładka... okładka jest prześliczna.

We współpracy z Autorem, który sam się do mnie odezwał (jeszcze raz dziękuję!) mogłam zapoznać się z w zasadzie opowiadaniami. Jest tu jedna okładka, ale czytałam obie części. Mogło być lepiej, zwłaszcza w drugiej części, gdzie brak korekty i widać dużo błędów. Nie ma jednak co skreślać Autora, miejmy nadzieję na rozwijanie swojego talentu.

Kolejną książką, jaką pochłonęłam w poprzednim miesiącu, jest "Imigrant na wyspach". Świetna, dowcipna lektura. Samą książkę można nazwać albumem. Jest genialnie wydana, na śliskim papierze (co powoduje, że jest naprawdę ciężka) i z mnóstwem zdjęć. Polecam na rozluźnienie i odskocznię od cięższych tematów.

Czekał na nią cały świat. Podobno. Pierwsza część jest hitem, nie tylko na papierze ale też jako ekranizacja. Była to ciepła, wzruszająca historia pary kochającej się do bólu i o ogromnej stracie. A tom drugi dla mnie można podsumować dwoma słowami: odgrzewany kotlet. Dla mnie ta kontynuacja nie ma sensu i szczerze mówiąc szału nie robi. Widać, że jest pisana na siłę, jak by Autorce skończyły się pomysły na inne powieści (a przecież napisała ich niemało i wiele z nich to ciekawe książki). Nie polecam, nic ciekawego.
 

Enola Holmes. Z miłości do Sherlocka i dostępności na legimi wzięłam się z nie obie na raz. Króciutkie, ale jakże irytujące książeczki. Tom pierwszy jest wprowadzeniem do drugiego. W zasadzie to powinna być jedna książka, a nie dwie i to tak nieszczęśliwie podzielone. Generalnie dla mnie pomyłka totalna. Z Sherlockiem to nie ma nic wspólnego i nawet nie powinno się do niego odwoływać. Słaba lektura, ciężko to nazwać kryminałem. Polecana dla dzieci, na początek przygody z taką literaturą, według mnie zniechęci bo jest serio, beznadziejna. Wylałam swoje żale jeszcze przed napisaniem recenzji, ale inaczej się nie dało. W mojej opinii niedługo wyjaśnię skąd moja irytacja.


     Podsumowując, w tym miesiącu udało mi się przeczytać trzynaście książek. Jedne cieńsze, drugie grubsze. Jedne wspaniałe, inne beznadziejne. Sięgałam też po różne gatunki literackie i dobrze mi z tym, nie można się zamykać na jedno.

     Jestem bardzo zadowolona i nie mogę się doczekać kolejnych świetnych książek. Zwłaszcza, że ostatnie dni października nas rozpieszczały nowościami. Trzeba je teraz zacząć pochłaniać 😊 
    
     Od czego zaczynacie miesiąc, dajcie znać koniecznie, może dorzucę kolejne książki na półkę "do przeczytania"? Ja zaczynam od"Iluzjonisty" i "Amber Gold". I mam nadzieję, że uda mi się przeczytać w listopadzie więcej niż w październiku.

     Buziaki!

14 komentarzy:

  1. „Morderca jest wśród nas” ma super okładkę, z przeczytaniem czekałam na opinie, czy warto. A Emila Holmes od dawna na mojej liście :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję wspaniałego wyniku czytelniczego. Ja w listopadzie mam już dwie książki ze sobą. Jedna z nich to Czarne lakierki Wandy Szymanowskiej, a druga Światło Gwiazd Krystyny Mirek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wbrew pozorom na początku miesiąca wydawało mi się, że aż tyle nie przeczytam :)
      Faktem też jest to, że 3 z tych książek to cieniutkie książki po około 200 stron, a takie frunę na raz :)

      Usuń
  3. O mamo, a ja liczę, że w listopadzie zdołam cztery książki chociaż przeczytać. :D Żanej z tych pozycji nie znam, żadnego autora nigdy nie czytałam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. W planach mam Horyzont Małeckiego. Za to w najbliższych dniach zabiorę się za książki Nancy Springer, które zamówiłam na czytam pierwszy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję świetnego wyniku! Zainteresowała mnie książka "Biały puchaty króliczek". Coś czuję, że mi również by się spodobała. Twórczości Jakuba Małeckiego jeszcze nie znam, ale chcę to nadrobić. Nie czytałam żadnej z wymienionych przez Ciebie książek, ale kilka z nich mam w planach, np. "Horyzont", "Rysunkowy chłopak", "Morderca jest wśród nas". Listopad rozpoczynam książką "Droga przez mąkę czyli literatura dla kucharek". ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. No i czekałam na takie zwięzłe podsumowanie Ahern, bo już miałam się skusić na tę książkę, ale opis mnie nie porwał. Czasem naprawdę lepiej zostawić uwielbianą historię i dać szansę czytelnikom na dopowiedzenie sobie co się działo dalej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ładny wynik :)Ja akurat żadnej z przedstawionych przez Ciebie książek nie czytałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny wynik, z tych książek mam w planach Horyzont oraz Enole 2 ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe podsumowanie. "Dziewczyna o chabrowych oczach" to książka w moich klimatach, dlatego bardzo mi się podobała

    OdpowiedzUsuń
  10. Z tej listy czytałam tylko "Rysunkowego chłopaka" i mam o nim bardzo podobne zdanie :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Widzę kilka naprawdę ciekawych książek dla siebie ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2019 Wystukane recenzje